sobota, 21 lipca 2012

Pokonani - 3. Namiętności przeszkodom kres

3. Namiętności przeszkodom kres

            - Drako!- krzyknęłam i podbiegłam do niego.
            - Nie tutaj.- szepnął mi do ucha i wciągnął do łazienki za rękę.
            - To damska!- zdążyłam tylko powiedzieć, ale już byliśmy w środku.

            Przycisnął mnie do ściany, gdzie mi się przyjrzał. Myślał chwilę o czymś, po czym założył mi kosmyk włosów za ucho i odezwał się łagodnie.

            - Co od ciebie chciał?
            - Dał mi szlaban na pół roku za niestosowanie się do przepisu.- powiedziałam cicho oficjalną wersję, tą nieoficjalną już znał.

            Drakon uderzył z całej siły pięścią w ścianę, tuż przy mojej głowie. Potem odsunął się i kopnął drzwi jednej z kabin, wydając przy tym okrzyk pełen wściekłości i frustracji. Po krótkiej chwili wyładowania znów przyciskał mnie do ściany dokładnie całym swoim ciałem. Obejmował mnie jedną ręką w pasie, a drugą, trzymając moją rękę wgniatał Mosno w ścianę nad moją głową.

            - Nadchodzi czas Wymiany. Będziesz jedyną osobą z siódmego roku, która zostanie w Hogwardzie, jak na razie.- rzekł dość spokojnym głosem.
            - Wiem.- powiedziałam tylko.
            - Dumbledore czeka na naszą odpowiedź.- znów powiedział bezuczuciowo.
            - Wiem.- powtórzyłam, patrząc mu w oczy.
            - Nie powinienem tu być, nie z tobą.
            - Wiem.- jeszcze raz powiedziałam.

            Zbliżył swoją twarz do mojej.

            - Mamy poważne problemy.- wyszeptał i pomorzył mi palec ma ustach, bo nauczony doświadczeniem, spodziewał się odpowiedzi.- Nic nie mów. Tylko…- nie dokończył.

            Jego twarz zbliżyła się jeszcze bardziej. Czekał na mój sprzeciw. Ten jednak nie chciał przyjść, a Drako dotknął mich ust swoimi, następnie delikatnie pocałował. Pierwszy raz.
            Jego ciało pragnęło uczucia, pragnęło mnie. Całował co raz głębiej. Bilo od niego gorąco, był rozpalony, żeby nie powiedzie, że napalony. Nasze oddechy się mieszały. Pachniał uwodzicielsko, a jego język wykonywał pewne ruchy. Nie myślał w tamtej chwili i ja też nie. Oboje poddaliśmy się emocjom, które towarzyszyły nam odkąd się spotkaliśmy.
            Kto wie, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zza kabin nie pojawiła się Jęcząca Marta. Jej gwałtowność sprawiła, że blondyn prawie podskoczył do góry. Przeklął pod nosem, że nie można mieć chwili spokoju i trzymając mnie za rękę wyszedł z łazienki, niezważając na uwagi ducha.
            Korytarz był zatłoczony, a on szedł zdecydowanym krokiem z palcami dalej wplecionymi w moje. Jego wyraz twarzy i postawa ciała przemawiała: „mam plan”. I rzeczywiście miał. Ludzie, których mijaliśmy jeszcze długo patrzyli, oglądając się za nami.
            Nie wiedziałam dokładnie, co on kombinuje, ale byłam szczęśliwa, że mnie w końcu pocałował, a przynajmniej wydawało mi się, że powinnam być. Tak naprawdę, nie wiedziałam nic. Myślałam, że robiłam dobrze, miałam taką nadzieję.

            - Mam już dosyć ukrywania się po kątach.- powiedział do mnie pewny siebie.

            Zaprowadził mnie do Głównego Hallu, gdzie było mnóstwo ludzi, więcej, niż minęliśmy do tej pory. Byli tam przedstawiciele wszystkich domów. Korytarz aż skrzył się od kolorów: czerwonego, zielonego, niebieskiego i żółtego. Byli też wszyscy opiekunowie i jeszcze tuzin innych nauczycieli. Przebywaliśmy w zdecydowanie najgwarniejszym, największym i najpopularniejszym miejscu w całym zamku. To stąd prowadziły drogi do wszystkich zakamarków i sal w szkole i to przez nie przewijali się wszyscy uczniowie, pragnący wyjść na błonia.
            Zielonych i czerwonych było najwięcej. I to właśnie to sprawiło, że serce zaczęło mi bić mocniej i szybciej.
            Wciągnął mnie na podwyższenie. Wszystkie rozmowy ucichły, oczy ponad 200 ludzi spoczęły na mnie i na Drako. Cisza, jak makiem zasiał. W sumie nie miałam pojęcia, co mnie teraz czeka. Szczególnie denerwującymi dwoma osobami, oprócz nas, oczywiście, był NiczegoNieDającyPoSobiePoznać profesor Snape oraz z przejęciem patrząca, niewiedząca, czego się spodziewać profesor MacGonagall.
            Drako oddychał szybko.
            Odwrócił się do mnie, czując na sobie oczy Slytherinu. Objął mnie i znów spojrzał na „widownię”.

            - Kocham Gryfonkę Claudię Madelstone!- obwieścił, a tłum wstrzymał oddech, ja też.- I chcę się tym podzielić z całym światem!- dodał krzycząc.

            Gwałtownie przycisnął mnie do siebie i głęboko pocałował.
            MacGonagall odetchnęła.
            Snape zniknął, gdy tylko język Drakona dotknął mojego.
            Cóż, takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałam.
            Pozostali nauczycieli i uczniowie Hufflepuff i Ravenclav zaczęli bić brawa. Powoli zaczęli się dołączać do nich mieszkańcy Gryffindoru, chociaż bardzo niechętnie. Ślizgoni zachowali zimną krew i z niedowierzaniem patrzyli na swojego przywódcę obściskującego się z mieszkanką ich odwiecznego wroga, Gryfonką. I żaden z nich wtedy nie pomyślał, że Połowa potajemnie była zakochana w Gryfonach.
            Nikt tak naprawdę wtedy nie myślał. Ani Gryfoni, ani Ślizgoni. Ani ja, ani Drako. Ani Dumbledore, gdy poszliśmy powiedzieć mu, że zgadzamy się pójść na kolację. Nigdy się nie domyśli, że ja i blondyn byliśmy już na wielu takich posiłkach wcześniej, że już w czasie wakacji działaliśmy na zlecenie. Ani on, ani Snape. Ani nawet Voldemort by się nie domyślił. I nawet głupia Tiara Przydziału, która rozpaliła ogień w moim sercu mrucząc mi do ucha: „Slytherin” i gasząc go brutalnie, krzycząc głośno: „GRYFFINDOR!!!”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz