piątek, 20 lipca 2012

Pokonani - 1. Propozycja

1. Propozycja

            Ubrana w czarną sukienkę, rajstopy tego samego koloru i wysokie, także czarne, szpilki, z białą kopertówką przemierzałam korytarz Hogwartu. Było cicho. Dopiero pod gabinetem Dumbledora usłyszałam jakiekolwiek dźwięki. Weszłam wpuszczona bez problemu- oczekiwał mnie.
            Odznaczał się szczególnie jeden z głosów. Od razu odgadłam, do kogo należał, a utwierdziłam się w tym jeszcze bardziej, gdy po wspięciu się na wieże, zza pozostałych schodów zobaczyłam krzyczącego chłopaka, stojącego na środku pomieszczenia w wizytowym stroju, w mocno poluźnionym krawacie i odpiętych, pierwszych guzikach białej koszuli. Miał krótkie, platynowe włosy i duży grymas na twarzy. Drako Malfoy.
            Po prawej stronie, pod ścianą, w drewnianym fotelu siedział mężczyzna i w bezruchu obserwował poczynania chłopaka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, tylko Bóg mógł wiedzieć, jakie myśli przewijały mu się przez głowę. Był ubrany w długie, czarne szaty. Jego ręce spoczywały na podłokietnikach fotela. Wydawać by się nawet mogło, że czarnowłosy mężczyzna nie oddycha, jednak po dłuższej obserwacji stwierdziłam, że nozdrza jego zgarbionego nosa poruszają się w towarzystwie pomarszczonych policzków. Byłam bardziej pewna tego, że on tam będzie, niż tego, że rano wzejdzie słońce. Gdy coś się działo, on zawsze był w centrum zainteresowania. Nie był to nikt inny, niż profesor Severus Snape.
            Przy swoim biurku, naprzeciwko wejścia siedział gospodarz tego spotkania. Stary dyrektor Dumbledore był jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w całym świecie magii. Byłam pewna, jednak, że rozpoznawali go bardzie po długiej do brzucha, białej brodzie i tego samego koloru włosach, niż po zasługach. Trzymał się za podbródek ręką, podpartą łokciem o biurko. Także był ubrany w swoje wyjściowe szaty- szaro- niebieskie.
            Postanowiłam poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja, zanim wejdę.

            - Ja i Claudia?! Jak mogłeś nam to zrobić?!- wrzeszczał na starca- Nie wierzę!!- wskazał palcem na obiekt swojego gniewu, po czym oparł się dłońmi o biurko, a kant złapał dłońmi tak mocno, że zrobiły się czerwone- Paranoja!- szepnął i spojrzał na Snape’a. Ten się nie poruszył- Nic nie powiesz, prawda?!!!- krzyknął głośniej, niż kiedykolwiek wcześniej.
           
            Snape siedział dalej w bezruchu.
            Po obserwacji tamtego wybuchu Drako wyszłam zza schodów i postanowiłam: po pierwsze, dowiedzieć się, o co chodzi i, po drugie, ratować sytuację, bo jednoznacznie byłam w to zamieszana.

            - O!- powiedział głośno dyrektor, patrząc na mnie, zmieniając pozycję na mniej znudzoną i przerywając jednocześnie blondynowi, który szykował się do następnego ataku- Panna Madelstone także powinna wypowiedzieć się w tej sprawie.- w tym momencie Drako obrócił się, aby na mnie spojrzeć. Widziałam, że z jego oczu w każdej chwili mogą wyciec łzy. Niespotykany widok…- Claudio, - powiedział patrząc mi w oczy- cieszę się, że dołączyłaś do nas.- skinęłam głową. Snape nawet na mnie nie spojrzał. Wpatrywał się pustym wzrokiem w przeciwległą ścianę- Powiedz, co myślisz o tym, abyś razem z panem Malfoy’em wzięła udział w uroczystej kolacji, w rezydencji Lestrange’ów. Będzie wydany, na razie nie wiemy, kiedy, z polecenia Sama-Wiesz-Kogo. Nalegał, aby Drakonowi towarzyszyła wyjątkowa dziewczyna.

            Spojrzałam ukradkiem na Snape’a. Zaciskał dłonie na oparciu, zrobiły się już prawie całkowicie białe. Rozpoznałam wściekłość, chociaż jego mimika twarzy wciąż mówiła: ”mam to gdzieś, mogę już wreszcie pójść?”. Potem spojrzałam na Albusa. Był ciekawy, co odpowiem, chociaż, w głębi duszy już tak naprawdę wiedział. Zerknęłam też na Drakona. Patrzył w moje oczy z prośbą, usta miał wykrzywione. Naprawdę miał zamiar się rozpłakać.

            - Byłabym zaszczycona.- powiedziałam cicho, nie patrząc na blondyna.

            Drako zaklął głośno i cisnął jedną z figurek słoni, z kolekcji dyrektora, w ścianę. Porcelana rozbryzła się we wszystkich kierunkach, jak krew z głowy ofiary, po uderzeniu tępym narzędziem.

            - Czemu milczysz, do cholery?!!!- wrzasnął w kierunku kredoskórego mężczyzny, opiekuna swojego Domu. Miałam nadzieję, że nie obudził tym odgłosem połowy Hogwartu- Przecież ją zabije! Będzie dla niego zabawką! Będzie chciał się na mnie zemścić, zrobić na złość!!! To, cholera jasna, Gryfonka! Zabije ją za samo to!!!- nie miałam pojęcia, że można drzeć się jeszcze głośnie, on najwyraźniej próbował przenieść tą granicę.

            Łzy poleciały mi po policzku.
            Podeszłam do niego, próbując złapać go, trzęsącego się na wszystkie strony. Wyrywał mi się, ale w końcu udało mi się go przytulić. Gdy zobaczył, że płaczę, przestał się rzucać i docisnął mnie do siebie mocno. Poczułam jego łzy na swojej szyi.
To ja stałam przodem do Snape’a. Przełknął ciężko ślinę i po raz pierwszy się odezwał.

- To byłby istny horror prowadzić ich tam oboje, Albusie.- jego usta poruszały się nieznacznie, a ciało wcale. Oczy nie okazywały wciąż, żadnych emocji, jednak cały czas były wlepione w moje.
- Ależ, Severusie, tu chodzi o dobro całego Hogwartu!- powiedział Dumbledore, przekonany o swojej racji.

Nie mogłam już tego wytrzymać. Postanowiłam, że czas już kończyć tą dyskusję, przynajmniej na razie.

- Obiecuję, że odpowiemy w ciągu kolejnych dni.- powiedziałam znów cicho, kierując swoje słowa do dyrektora.

W jednej chwili dobyłam różdżki i zanim ktokolwiek zdołał się sprzeciwić, teleportowałam siebie i Drako na błonia, skąd udaliśmy się w stronę pierwszych drzew Zakazanego Lasu.
Tam oparłam się o jedno z drzew plecami. On położył ręce dość blisko mojej szyi, na chropowatej korze, zagradzając mi tym samym drogę ewentualnej ucieczki. Dzieliły nas centymetry. Było strasznie ciemno, ledwo co widziałam drzewo oddalone o trzy metry. Było już po północy. Nie było śladów po naszych łzach. Śmialiśmy się rzewnie i głośno. Drako trząsł się cały rozbawiony.
W pewnym momencie pocałował mój policzek i przytulił mnie, a ja jego. Chichraliśmy się w swoich objęciach przez jeszcze długi czas, a potem udaliśmy się w głąb Zakazanego Lasu, gdzie w rozstawionym namiocie spędziliśmy resztę nocy. Ja w jednym końcu, on w drugim, jednak śpiąc ze splecionymi dłońmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz