sobota, 2 lutego 2013

Pokonani - 20. Pierwsze wyznanie


20. Pierwsze wyznanie


- Gdzie ty się znowu wybierasz, Claudia? Nie możesz choć trochę posiedzieć z przyjaciółmi?- zapytała Julce.
Jej brązowe włosy opadały jej na twarz. Wyglądał na trochę poirytowaną.
- No, właśnie.- do jej stanowiska dołączył Claudiusz.- Jest ktoś bardziej interesujący od nas?- uniósł brew.
Zaśmiałam się.
- Owszem.- uśmiechnęłam się.- Nazywa się profesor Severus Snape i odejmie nam punkty, jeśli spóźnię się na szlaban, moi drodzy.
David wydawał się być rozbawiony.
- A nie wspominał ci, że zaczynasz dzisiaj szlaban o dziewiątej?- przysunął się do mnie.
Że też akurat TO musieli usłyszeć!
- Idę jeszcze na chwilę do siebie. Muszę dokończyć esej dla Flitwick’a.- odparłam, kłamiąc im w żywe oczy.- Później wyjdę trochę wcześniej, żeby zahaczyć o bibliotekę.- dodałam.- Potrzebuję jednej książki, która była wypożyczona. Może już została oddana…- westchnęłam, dalej kłamiąc zawodowo.
Bez dodatkowych słów udałam się do swojego dormitorium.
Rzuciłam się na łóżko i przelotnie spojrzałam na domniemany esej, który miałam kończyć. Był gotowy jeszcze przed morderstwem w Hogsmeade.
Oglądałam swoje paznokcie, pomalowanie na czarno i zerkałam nerwowo na zegarek. Chciałam już w końcu zniknąć z pokoju!
Minęło piętnaście minut.
Zerwałam się z łóżka i wyciągnęłam mały woreczek. Zaczarowałam go zaklęciem zmniejszająco- zwiększającym i wrzuciłam do niego całą kosmetyczkę, perfumy, szpilki, płaszcz wyjściowy, rajstopy, komplet bielizny i na końcu moją ulubioną małą czarną.
Schowałam pakunek do kieszeni i razem z torbą wyszłam do pokoju wspólnego, w którym siedziało już jedynie kilku czwarto roczniaków, i wyszłam do lochów.
Było cicho, chociaż daleko było jeszcze do ciszy nocnej.
Rozejrzałam się uważnie, czy nikt mnie nie obserwuje i wślizgnęłam się do kwater Severusa, po wyszeptaniu hasła.
W laboratorium było pusto.
Sięgnęłam po moją poprawioną książkę, przygotowałam sobie kociołek i pierwsze dwa składniki, po czym, równo dwadzieścia po dwudziestej, wrzuciłam pierwszy do środka. Rozpoczęłam warzenie Veritaserum. Zgodnie z planem. Odczekałam określony czas i wrzuciłam kolejny składnik. Zabulgotało. Wyłączyłam palnik. Podstawa do Eliksiru Prawdy musiała przeczekać dwanaście godzin w ciepłym miejscu. Postawiłam kociołek na szafce i przeszłam do sypialni. A jak się później okazało, Severusa nie było w ogóle.
Zajęłam łazienkę i wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy zaklęciem i tak samo je wyprostowałam, umalowałam się i ubrałam. Do czasu, w którym powinnam się zjawić w jego kwaterach pozostało piętnaście minut.
Przeszłam do salonu, usiadłam na kanapie, założyłam nogę na nogę i czekałam, delektując się spokojem, ciszą i ciepłem severusowych pokoi.
Wszedł do środka przez kominek, bardzo nagle, ale tylko spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
Wydawał się być zaskoczony. Obie brwi podjechały do góry i patrzył się na mnie, oczekując wyjaśnień.
Podniosłam się i obeszłam go dookoła, trzymając rękę na jego ramieniu, bardzo powoli.
Spojrzałam mu w oczy. Był sparaliżowany.
- Przyszłam trochę wcześniej, żeby wytłumaczyć ci, czym jest miłość, Severusie…- wyszeptałam i musnęłam jego usta swoimi.
Pociągnęłam go, wciąż zdrętwiałego z zaskoczenia, na kanapę i usiadłam okrakiem na jego kolanach.
Przejechałam ręką po jego włosach i skierowałam jego podbródek tak, aby cały czas patrzeć mu w oczy.
- Przygotowałaś sobie przemówieniu, czy co…?- zakpił.
Spojrzałam na niego ostro i od razu się zamknął.
- Miłość, Severusie… jest darem, którego wiele myśli, że dostąpiło, choć się myli.- zaczęłam.- Myślą, że to wtedy, gdy pod wpływem impulsu poszli do łóżka. Gdy byli kilka tygodni razem, a potem się rozeszli.- gładziłam jego ramiona.- Ale to było jedynie zauroczenie, oni nie mają pojęcia o miłości…- patrzył na mnie uważnie, jakbym miała za chwilę powiedzieć, że to, co się stało było wielkim błędem. Ale nie do tego zmierzałam.- Miłość… miłość jest uczuciem, które wiedzie parę zakochanych od pierwszego pocałunku, poprzez małżeństwo, do wspólnego nagrobka na cmentarzu, który odwiedzają ich dzieci.- objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie.- Zapytasz, skąd osiemnastoletnia dziewczyna może wiedzieć, że kogoś kocha, skoro miłość to sprawdzian trwający parędziesiąt lat…- zaśmiałam się cichutko. Moje oczy nie wyrażały nic innego niż miłość. Wpatrywałam się w niego z uwielbieniem i oddaniem.- Wiem to. Wiem, że cię kocham, bo gdy patrzę na ciebie, moje serce bije mocniej. Gdy czuję twój dotyk, on pali i koi jednocześnie, bo sprawia, że chcę, abyś czuł to samo. Że nie myślę o sobie. Kocham cię, bo nie chcę przeżyć żadnego innego poranku bez ciebie. Nie chcę obudzić się i zobaczyć zimnego, pustego łóżka. Nie chcę zobaczyć nikogo innego…- pogłaskałam jego policzek.- Gdy nie ma mnie przy tobie, myślę, co robisz, gdzie jesteś, co myślisz, czy myślisz o mnie, czy o kimś innym…
- Nie myślę o kimś innym…- przerwał mi, zamyślony, chłonąc moje słowa.
Spojrzał nagle żywo w moje oczy i chciał, żebym kontynuowała.
- Za każdym razem, gdy jesteś wzywany do Czarnego Pana, drżę, modląc się, żebyś już nigdy nie wrócił w takim stanie jak wtedy…- objął mnie mocniej i zaczął gładzić swój policzek.- Za każdym razem, gdy myślę o swoich Zadaniach, jedynym, czego się boję jest to, że zginę, bo nie będę umiała go wypełnić i nigdy się nie dowiem, jaki los nas czeka.- przytuliłam się do niego.- Mówię „nas”, ale tak naprawdę jesteśmy tylko „ja” i „ty”. Jedynym, o co cię prosiłam, było, żebyś pozwolił mi siebie kochać. Nie miałabym odwagi prosić cię o pokochanie mnie, w końcu jesteś profesorem, a ja tylko uczennicą… I tak naprawdę, wiedząc, że mnie nie kochasz jestem spokojna. Przynajmniej wiem, że mnie nie znienawidzisz…- zamilkłam, a on przytulił mnie do siebie.
Milczał przez chwilę.
- Wczoraj w nocy, gdy byłem u Dumbledore’a…- zaczął cicho.- On… w zasadzie udzielił nam błogosławieństwa…- wyszeptał.
Spojrzałam na niego zdziwiona z niemą prośbą o kontynuację.
- Powiedział, że nie będzie robić problemu…- powiedział perswazyjnie.
Zamrugałam parę razy, żeby zrozumieć, że najbardziej porządny człowiek Hogwartu, były Gryfon, postanowił zaakceptować związek nauczyciela i uczennicy, co więcej, jeszcze ich pchnąć ku sobie.
Ale to jeszcze nic nie oznaczało.
Wstałam delikatnie z jego kolan.
- Więc teraz reszta zależy od ciebie, Severusie…- wyszeptałam ze słabym uśmiechem, wiedząc, że nie mam co liczyć na jego miłość, ale ciesząc się, że ja mogę kochać jego.- Musimy już iść.- spojrzałam na zegar.
Zerwał się z kanapy i wybiegł do sypialni.
Przebrał się w dosłownie dwie minuty. Był gotowy, ubrany w czarne proste spodnie, identyczną w odcieniu koszulę, równie głęboki w czerni surdut i powiewającą czarną szatę z zieloną lamówką.
Aportowaliśmy się, uprzednio blokując kominek.
Znajdowaliśmy się w ogrodzie Malfoy Manor. Było jeszcze ciemniej niż poprzednio; ledwo widziałam, stojącego ode mnie 30 centymetrów, Severusa.
- Lumos.- szepnęłam zaklęcie, a koniec różdżki rozbłysł jasnym światłem.
Profesor zrobił to samo i oboje podążyliśmy do wejścia głównego.
Na nic nie czekając, mój Mistrz Eliksirów nacisnął klamkę i wszedł do środka, przepuszczając mnie w drzwiach.
Lucjusz Malfoy czekał już na nas w hallu.
- Claudia, Severus.- skinął głową, a platynowe włosy opadły mu na ramiona. Odpowiedzieliśmy tym samym gestem, niemal jednocześnie.- Czarny Pan już czeka.- oznajmił.
Oczy Severusa rozbłysły czystym niepokojem.
Bez słowa podążyliśmy do mniejszego salonu, w którym tym razem stał prostokątny stół, na którego szczycie zasiadał Voldemort. Trzy miejsca najbliżej niego były wolne. Lucjusz i Severus usiedli po obu jego stronach, a ja po prawej mojego Opiekuna.
Dookoła siedziało kilkunastu Śmierciożerców, którzy pożerali mnie wzrokiem nie do zinterpretowania. Rozpoznałam w nich jedynie Narcyzę Malfoy, Bellatrix Lestrange i jej męża- Rudolfa Lestrange, siedzącego razem z bratem- Rabastanem. Reszta pozostawała dla mnie zagadką.
- Panie… Co twoja nowa zabawka robi na spotkaniu Wewnętrznego Kręgu?- odezwał się jeden z mi nieznanych.
- Milcz, Nott- warknął głośno czerwonooki.- Claudia nie jest moją „zabawką”, jak to określiłeś, ale zaraz ty możesz nią być.- powiedział opanowanym, przez co jeszcze bardziej przerażającym głosem, świdrując Nott’a wzrokiem.
- Tak, Panie…- mężczyzna, wściekły, spuścił głowę.
Płaskonosy zmierzył wszystkich mrożącymi krew w żyłach oczyma.
- Ktoś jeszcze ma coś do dodania?- wysyczał.- Avery?- mężczyzna zaprzeczył.- McNair?- ten też potrząsnął głową.- Rookwood?- zerknął na ostatniego z wyglądających na niezbyt zadowolonych popleczników. Nie odpowiedział. Jego wzrok padł na mnie.- Claudio…- jego syk przeszył mnie na wskroś, pomimo to spojrzałam na niego z przekorą, intrygą i zaciekawieniem na raz.
- Tak, Panie?- potwierdziłam, że go słucham.
- Czyżby jakaś ważna rzecz w twoim życiu uległa zmianie?- uniósł brew. Zamrugałam nerwowo. Czyżby przebił moją barierę?!- Nie patrz się tak na mnie, moja droga Ślizgonko, doskonale wyczuwam uczucia tak wyraźne jak…- wszyscy wyczekiwali na dokończenie.-… jak twoje…- uśmiechnął się jadowicie.- Odpowiedz!- zażądał.
Severus drgnął i niezauważalnie spuścił wzrok.
- W Hogwardzie wiele czynników może wpłynąć na zmianę nastroju.- odpowiedziałam.
Zaśmiał się głośno.
- Twoja podopieczna sobie ze mną pogrywa, Severusie. Mam nadzieję, że wymierzysz jej odpowiednią karę w szkole…- najwyraźniej dobrze się bawił. I inni też, prawdopodobnie, przypuszczając, że wyjdę z tego dworu ledwo żywa, jeżeli w ogóle.
Severus odchrząkną.
- Kara będzie adekwatna, Panie…- odpowiedział wolno i wyraźnie. Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk jego głosu.
- Zapewne…- śmiał się dalej.- A więc, panno Ringroyal, co tak bardzo zmieniło twój nastrój?- ponowił pytanie.
Przypomniałam sobie sytuację, gdy Sylwester omal się nie zabił, aby wzbudzić w sobie jeszcze większe zdenerwowanie, by kłamstwo było bardziej wiarygodne.
- Jeden z uczniów Wymiany prawie wypił dzisiaj cykutę na Eliksirach.- odparłam, jakbym opowiadała o tym, co było na obiad, a nie kłamała w żywe oczy najniebezpieczniejszemu mordercy, jaki świat widział.
- Tak bardzo przejął cię ten fakt?- trochę powątpiewał.
- Cóż, Panie… Skoro Eliksiry nadzorowałam zarówno ja, jak i profesor Snape, oboje moglibyśmy zostać wydalenia, a Tobie, Panie, raczej zależy na większej, niż mniejszej ilości szpiegów w Hogwardzie.- udowodniłam swoją fałszywą rację.
- Prawda.- skomentował tylko.- Rookwood, przygotowałeś to, co miałeś przygotować?- spojrzał na siedzącego na przeciwko Belli Augustusa.
- Oczywiście, Panie.- potwierdził i wyciągnął z kieszeni woreczek, z którego następnie wyciągnął kilka przedmiotów. Użył zaklęcia powiększającego do normalnych rozmiarów, po czym rozciągnął wielką mapę na całym stole. Wszyscy powstali, by chociaż spróbować ogarnąć ją całą wzrokiem. Ja również powstałam, pociągnięta przez Severusa.- Mapa Departamentu Tajemnic.- oznajmił reszcie.- Nie będzie łatwo tam się dostać, nie wspominając już o wyjściu. Gdy wejdziemy do środka Komnaty, ta zacznie się obracać wokół własnej osi i nie znajdziemy wyjścia.
- Ty tam pracujesz.- zauważył Czarny Pan.
- Nawet 20 lat, Panie.- potwierdził.- Jednak nigdy nie byłem w komnatach z tajemnicami.
Voldemort zmrużył oczy i prześlizgiwał spojrzeniem po każdym z zebranych. Na moje nieszczęście, jego oczy nie dotarły do Severusa, a spoczęły na mnie.
- Jakiś pomysł, panno Ringroyal?- uniósł brew.
Czyżby to już był ten etap, w którym moje życie zależy od poziomu mojej inteligencji?
Severus lekko dotknął mojego uda, abym pośpieszyła się z odpowiedzią. To, że miała być jak najlepsza, miał wypisane na twarzy. Ku mojemu zdziwieniu, był pewien, że taka będzie.
- Skoro Komnata będzie się obracać wokół własnej osi, wystarczy oznaczyć drzwi. Na ten przykład, ognistą literą „X”, którą będzie widać z daleka.- odpowiedziałam spokojnie.
Czarny Pan przeniósł wzrok na Rookwood’a.
- Widzicie?- zaśmiał się.- Mówiłem wam, że Claudia jest inteligentna. I dużo bardziej sprytna niż większość z was.- dodał z lekkim uśmiechem w moją stronę. Jednak ja nadal nie czułam się bezpiecznie.- Jakieś inne przeszkody, Rookwood?- zapytał.
- Jeżeli chcemy tam cokolwiek znaleźć, należy znać dokładny numer tej tajemnicy. Niemal niemożliwym jest odszukać konkretną rzecz bez posiadania jej kodu.
Czarny Pan zastanowił się.
Krew w żyłach zaczęła mi szybciej krążyć. Rookwood się mylił!
- Panie…- zdumiona usłyszałam swój głos.
Wszyscy spojrzeli na mnie w jednym momencie. Nie widziałam spojrzenia Severusa, ale przerażone oczy Lucjusza Malfoy’a mówiły wszystko. Zła zagrywka równa się Crucjatus.
- Rozumiem, że i na to masz sposób.- Voldemort również był zaskoczony moją odwagą, co reszta. Wyprostował się.- Proszę, mów.- pozwolił mi na przedstawienie swojej wersji.
- Z całym szacunkiem, panie Rookwood, ale myli się pan.- dosłownie poczułam, jak Severus przestaje oddychać.- Tajemnicę można znaleźć, znając rok jej złożenia i jej właściciela.
Właściciel mapy spojrzał na mnie gniewnie, a Czarny Pan podszedł do mnie. Czułam jego oddech na karku. Przechodził mnie dreszcz za dreszczem.
- Skąd ta pewność, moja droga…?- ususzałam za sobą syk.
- Gdy miałam piętnaście lat, w wakacje, po czwartym roku, byłam w Departamencie Tajemnic, w Komnacie z Tajemnicami.- powiedziałam prawdę.- Moja babcia składała tam jakąś rzecz.- kontynuowałam dalej.- Nie mam pojęcia, co to było, ale regały są ułożone latami, natomiast tajemnice według alfabetu i nazwiska właściciela.- wytłumaczyłam.- Rzucono wtedy na mnie Obliviate, któremu się oparłam, więc posiadam ta wiedzę.
- Jak to możliwe, że w wieku piętnastu lat oparłaś się Obliviate, Claudio?- Czarny Pan zdawał się nie być przekonanym do mojej wersji.
- Tradycją mojego rodu jest nauka Legilimencji i Oklumencji od najmłodszych lat. W porę dowiedziałam się, że chcą mi wymazać wspomnienia, więc zdążyłam włączyć barierę, Panie.- odpowiedziałam wszystko zgodnie z prawdą.
Voldemort wrócił na swoje miejsce i zasiadł na fotelu, zarzucając szatami.
Objął wszystkich czerwonym wzrokiem.
- W takim razie, chyba dla wszystkich oczywistym jest, że panna Ringroyal będzie dowodzić całą akcją.- powiedział naturalnie spokojnym głosem, niczym nieprzejęty.
Serce zabiło mi mocniej i nie kontrolując się, spojrzałam na niego okropnie zdziwiona i przestraszona.
Severus wkroczył do akcji.
- Panie, jesteś pewien, że chcesz powierzyć dowództwo osobie tak niedoświadczonej, która nawet nie otrzymała jeszcze Mrocznego Znaku?- odezwał się, intensywnie wbijając wzrok w Malfoy’a Seniora.
- Cóż, Severusie, skoro tak stawiasz sprawę…- zastanowił się.- Claudio musisz w trybie przyspieszonym przejść przez ostatnie dwa Zadania.- zadecydował.- Normalnie powinnaś zabić bliską ci osobę, skoro jednak nie znajduję w twoim otoczeniu bliskich tobie szlam, twój ród jest nieskazitelny, należysz do Slytherinu, a jedyne bliskie ci osoby są mi potrzebne, skończy się to wyłącznie na torturach…- uśmiechnął się jadowicie.
Ojciec Draco zamrugał parokrotnie, nie do końca, wiedząc, o co chodzi. Z resztą, pozostała arystokracja wyglądała podobnie.
- Nie potrzebujecie świadków. Pokój sam mi powie, czy wypełniłaś Zadanie.- podniósł się z fotela.- Moi drodzy, przenieśmy się do drugiego salonu. Zostawmy Claudię i… Severusa samych…- zaśmiał się i zniknął za drzwiami.
Poczułam się, jakbym dostała kopniaka w brzuch. Przerażona wizją tego, co zaraz miałam zrobić, opadłam na krzesło. Wszyscy opuścili pomieszczenie. Właściciel Malfoy Manor nie do końca wiedział, o co chodzi.
Drzwi się zatrzasnęły.
- Silencio.- Severus rzucił zaklęcie wyciszające i również usiadł.
Z moich oczu popłynęły łzy.
- Przepraszam…- wyłkałam, ukrywając twarz w dłoniach.- Nie powinnam była zaczynać tematu Tajemnic…- szlochałam.- Przepraszam, Severusie…
Objął mnie mocno.
- To raczej ja ciebie powinienem przeprosić.- powiedział opanowanym głosem.- Chciałem cię uratować przed odpowiedzialnością dowodzenia. Tym bardziej, że jeszcze nie wiemy, czego szukamy.- pogłaskał mnie po głowie.- To nic, Claudio. Przynajmniej szybciej przejdziesz Inicjację.- pocieszał mnie.
Oderwał mnie od siebie i przeszedł na wolną od mebli przestrzeń.
- Zrób to.- zachęcił mnie.- Jestem przyzwyczajony, nic mi nie będzie.- był twardy.
Nie mogłam już dłużej. Wybuchłam.
- I oczywiście pewnie nie wiesz, że zadawanie bólu osobie, którą się kocha jest jeszcze boleśniejsze od Crucjatusa?!- krzyknęłam
Zamilknął. Po co miałby odpowiadać? To niczego nie zmieniało. Dostałam Zadanie i musiałam je wypełnić. Bez żadnych uczuć. Bez żadnych łez.
Otarłam mokre miejsca z twarzy.
Wtedy otworzyły się drzwi i wszedł Czarny Pan.
Zdjął zaklęcie wyciszające i rozsiadł się wygodnie.
- Zmieniłem zdanie, moi drodzy.- zaśmiał się.-Jednak chcę popatrzeć.
Wstałam z miejsca.
- Ile ma to trwać, Panie?- zapytałam, prawie warcząc.
- A ile dasz radę?- miał naprawdę ubaw z tego Zadania.
- Długo. Ale w końcu nie chcesz, Panie, aby profesor Snape umarł.- zauważyłam.
- A nawet chcę, żeby był w stanie użytku i koncentracji.- zaśmiał się.- Wiem, że to potrafisz, Claudio.- powiedział poważnie.- Zadania to tylko tradycja. Ja już od początku wiedziałem, że wstąpisz w moje szeregi. To czysta formalność.- podsumował.- Pięć minut, trzy różne zaklęcia i po sprawie.- podał wymogi.
- W porządku, Panie.- skinęłam głową i spojrzałam w czarne oczy mojej miłości. Ufał mi. Wyciągnęłam ku niemu różdżkę.- Sectumsepmpra.- szepnęła, nie kładąc nacisku na wypowiedź zaklęcia, aby zmniejszyć intensywność i głębokość ran.
Severus padł na kolana, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, jednak zaciskając wargi i zęby.
Jak powstrzymałam się przed przerwaniem strumienia z różdżki i rzuceniem się mu na ratunek? Myślałam, że robię to komuś innemu, na kim chciałam się zemścić za brak szczerości, lojalności i zdradę.
- Tormento·.- zmieniłam zaklęcie. Po nim, Severus upadł na prawy bok i po raz pierwszy cicho jęknął, dołączając do mocno zaciśniętych części cała jeszcze dłonie i oczy. Nigdy nie byłam potraktowana tym zaklęciem, więc nie miałam pojęcia, jaki rodzaj bólu mój profesor może czuć.
Zacisnąłam wolną, lewą dłoń, wbijając sobie paznokcie. Voldemort już się nie uśmiechał. Dla niego rzeczywiście była to tylko formalność. Tym bardziej, że, wnioskując z pozycji Severusa przy stole, Mistrz Eliksirów był ulubieńcem Płaskonosego.
Ostatnie zaklęcie.
Głos zniżyłam najbardziej, jak tylko mogłam, aby obrażenia były jak najlżejsze.
- Crucjo.- przymknęłam oczy, lekko je mrużąc.
Z piersi Severusa wydarł się pomruk, a on sam zwinął się w kulkę. Art Abolitio Doloris¨ opanował do perfekcji.
Ostatnia minuta… Ostatnie sekundy… Opuściłam różdżkę i czekałam na dalsze instrukcje.
- I bardzo ładnie.- uśmiechnął się. Komplement?! Świat staje na głowie…- O kim myślałaś, Claudio?- zapytał.- Bo raczej zauważyłem, że nie o Severusie.
Kłamstwa nie wchodziły w grę.
- O Veronice Lilith Holmes.- odpowiedziałam szczerze.
- W porządku.- skinął głową.- Gdybyś chciała ją zabić lub torturować, masz moje pozwolenie.
- Dziękuję, Panie. Ale, chociaż jest ona szlamą, nie mogę tego zrobić, dopóki obie uczymy się w Hogwardzie.
- Rozumiem.- przeniósł wzrok na Severusa.- Silencio.- wyciszył ponownie salon i zbliżył się do drzwi.- Jak mniemam, umiesz się nim zająć, moja droga Ślizgonko. Za pięć minut oboje macie być w stanie używalności.- opuścił pokój, zatrzaskując ogromne drzwi.
Stałam przez chwilę, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, jednak szybko się ocknęłam i doskoczyłam do czarnego kłębka, leżącego na ziemi.
- Vulnera Santrum!- rzuciłam zaklęcie, leczące rany po pierwszym z zaklęć. Nie miałam czasu go rozbierać i sprawdzać całego ciała, więc zapobiegawczo rzuciłam jeszcze jedno zaklęcie na inne rany.- Episkey!
Na końcu dodałam jeszcze zaklęcie czyszczące. Zapach krwi czułam na odległość.
Był przytomny. Jako tako mógł nawet chodzić, więc dotarł na fotel jedynie przy pomocy mojego ramienia.
- Nie było źle.- wyszeptał zachryple i uśmiechnął się słabo.
- Sonorus!- wzmocniłam siłę jego głosu.- Przynajmniej mnie nie kłam prosto w oczy, Severusie.- dotknęłam lekko jego ramienia.
Zaśmiał się cicho. Był niesamowity! Przeszedł katusze i jeszcze się śmiał!
- Zapewniam cię, że nigdy nie czułem lżejszego bólu.- złapał mnie za rękę, ale natychmiast puścił.
Zamrugałam, czując się odrzuconą.
- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, wbijając wzrok w swoją rękę.
Speszył się.
- Wybacz.- wyszeptał i ponownie wziął moją dłoń.- Nie przywykłem do… tego.- wyznał.
- Do czego, Severusie?- drążyłam temat.
- Do okazywania uczuć, jasne?!- krzyknął i szarpną się, jednak nie pozwoliłam mu wstać.
Uśmiechnęłam się zwycięsko.
Ścisnęłam jego dłoń mocnie, a drugą pogładziłam policzek.
- Przepraszam za to, Severusie.- wyszeptałam do jego ucha i pocałowałam czule jego policzek.
Jak się też okazało, odsunęłam się od niego w odpowiednim czasie, aby wejście członków Wewnętrznego Kręgu obserwować, ze swojego miejsca na fotelu.
Lucjusz zmierzył nas wzrokiem. Czarny Pan z podejrzanym uśmiechem zasiadł na swoim miejscu. Reszta tylko przelotnie spojrzała na profesora, wyglądającego prawie tak samo jak przed ich wyjściem i zajęła swoje miejsca.
- Claudio, co myślisz o moich planach podporządkowania sobie i oczyszczenia świata czarodziejów?- zapytał czerwonooki.
Kolejny etap. Pytanie o poglądy. Inteligencja, argumenty i uzasadnienie. Te czynniki składały się na sukces.
- Oczyszczenie świata ze szlamu jest jak najbardziej uzasadnione, Panie. Stworzenie czysto krwistego świata magii rzeczywiście kusi.- zaczęłam swoją przemowę, od której zależało praktycznie wszystko.- Jednak należy się zastanowić, czy zyski będą przewyższać koszty. - spojrzałam na Voldemorta.- Zmniejszenie ilości szlam, czy nawet ich wybicie nie powstrzyma ich dalszego rodzenia się. Nie oznacza to, oczywiście, że ich bronię. Na pewno nie. Jednak proponuję ograniczyć zabijanie szlam do osób powyżej dziewiętnastego roku życia, czyli ukończenia szkoły. Niech poczują, że mają szansę się bronić. Już nie wspominając, że satysfakcja z wygranego pojedynku bardziej motywuje do działania niż morderstwo na bezbronnym dziecku.- wyraziłam swoją opinię.- Jeśli chodzi o twoje plany wobec Ministerstwa, Panie, bo na pewno jakieś masz, proponowałabym zacząć od usadzenia w Radzie Ministrów przynajmniej kilkorgu Śmierciożerców. W tej chwili Londyn Magiczny jest słabszy niż kiedykolwiek. Ministrowie, kłócąc się popełniają błędy za błędami. Nie ma lepszego momentu, by włączyć się do polityki i przejąć kontrolę nad wszystkim w państwie i na świecie.- zakończyłam.
Czarny Pan myślał przez chwilę.
- Zapisałeś to, Nott?- zapytał i spojrzał na wspomnianego mężczyznę, siedzącego na końcu stołu, jednak szczyt pozostawał pusty.
- Tak, Panie.- odpowiedział.
Dopiero wtedy zobaczyłam przed nim pergamin i zaczarowane pióro, które zapisywało wszystkie moje słowa.
- Nie będę kierował się pychą ani poczuciem władzy. Najważniejszy jest efekt wojny, którą niedługo ogłosimy, a panna Ringroyal ma dużo racji.- przywódca przywołał pergamin i pióro z mniejszego stolika i zapisał na nim parę zdań. Już po chwili je odczytywał.- Poprawka do punktu 4. Kodeksu Śmierciożercy. Zakazuje się zabijania szlam poniżej dziewiętnastego roku życia. Każdy czyn wbrew temu zakazowi będzie karany. Kara będzie adekwatna do okoliczności. Obejmuje możliwość kary śmierci.- zakończył i wszyscy, jak jeden spojrzeli się na niego zdziwieni i zdumieni. Zwinął w rulon pergamin i podał go Lucjuszowi Malfoy’owi.- Jesteś odpowiedzialny za to, żeby każdy Śmierciożerca i Szmalcownik dowiedział się o tym do jutra do północy. Domyślam się, że w tym czasie nikt nie zdobędzie powodu by zabijać dzieci.
Najbogatszy czarodziej na świecie skinął głową i schował pergamin.
Nott przelewitował swój pergamin i pióro przede mnie.
- Podpisz się pod swoimi słowami, Claudio.- nakazał mi sąsiad Severusa.
Przełknęłam ślinę i wzięłam pióro do ręki. Trochę mi się trzęsła, ale zdołałam nakreślić na niej swoje pełne, pięciowyrazowe imię i nazwisko.
Severus podał pergamin sąsiadowi.
- Wspaniale, Claudio.- odezwał się.- Inicjację przejdziesz jutro.- oznajmił.- Ty, Lucjuszu, postarasz się, żeby twój syn i Blaise Zabini byli obecni. W końcu potrzeba jej czterech świadków, którzy za nią poręczą.- przeniósł oczy na znakomitą większość, siedzącą za dalszą częścią stołu.- Plany co do akcji zawieszam do jutra.- teraz spojrzał na konkretnego mężczyznę.- Rookwood, jeśli chcesz być użyteczny, musisz wyróżniać się wiedzą na temat swojego miejsca pracy. Panna Ringroyal jest szpiegiem w Hogwardzie, a wie więcej o Departamencie Tajemnic niż ty, idioto.- dogryzł mu.- Bello, - zerknął na siostrę Narcyzy.- dzisiaj śpię u was.- kobieta wypięła dumnie piersi.
Wstał, a za nim i reszta.
Opuścili szybko Malfoy Manor.
Severus siedział, więc i ja trwałam przy nim. Po chwili zostaliśmy sami tylko z platynowowłosym czarodziejem.
- Claudio, składam najszczersze gratulacje.
- Dziękuję, panie Malfoy.- uśmiechnęłam się.
- Inicjacja odbędzie się tutaj.- mówił dalej.- Postaram się ściągnąć Dracona i Blais’a choćbym miał poruszyć niebo i ziemię.- obiecał.- Będą cię wspierać i zostaną twoimi świadkami. W domniemaniu Czarnego Pana prawdopodobnie to ja i Severus mamy zostać pozostałymi dwoma, jednak masz prawo wyboru.
- Będę zaszczycona, jeżeli panowie się zgodzą.- odpowiedziałam, wiedząc, że oni i tak już dawno się zgodzili.
- Wspaniale.- odrzekł.- Przygotuję wszystkie dokumenty. Severus nauczy cię Przysięgi.- rozdzielił zadania.
- Dziękuję.- powiedziałam i spojrzałam na Mistrza Eliksirów,
Severus ocknął się jakby z zamyślenia.
- Doskonale.- skomentował, chociaż byłam pewna, że nie wiedział, co.- Dobranoc, Lucjuszu. Na nas też już pora.- wstał
- Dobranoc, panie Malfoy.- również się z nim pożegnałam.
- Dobranoc.- odpowiedział.
Zniknęliśmy w korytarzu, gdzie szybko założyliśmy górne odzienie zimowe i wyszliśmy na zewnątrz.
Z ogrodu aportowaliśmy się od razu na błonia. Jak się okazało, Severus znał hasło od bramy i sieci zabezpieczającej. Już parę sekund później ponownie się aportowaliśmy. Tym razem do jego kwater.
Moje ciało ochoczo przywitało ciepło panujące w salonie. Na twarzy Severusa też zauważyłam przejaw ulgi i ponownego spokoju.
Usiadł na kanapie i zrzucił z siebie szatę wierzchnią oraz czarną koszulę. Na jego ciele pojawiły się widoczne cięcia i nowe blizny.
Wyszłam szybko do laboratorium, po drodze zostawiając w sypialni swoją szatę i pozostając jedynie w czarnej sukience. Z szafki wzięłam maść i w drodze powrotnej pozbyłam się jeszcze szpilek.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył, co niosę w ręce.
Uklęknęłam obok niego na kanapie i sprawiłam, że odwrócił się bokiem do oparcia.
Nabrałam maści na palce i zaczęłam rozprowadzać ją po jego idealnych, choć mocno zniszczonych plecach. Blizna na bliźnie. Cięcie na cięciu. Siniak na siniaku.
Przeszedł go dreszcz.
Od razu oderwałam rękę od jego ciała.
- Przepraszam, zabolało cię?- zapytałam.
- Nie…- zaprzeczył.- Ja tylko… nie jestem przyzwyczajony do tego, że ktoś się mną zajmuje.- jego głos przybrał barwę smutku.
Powróciłam do przerwanej czynności.
Kominek zabłysł czerwonym światłem, powiadamiając, że ktoś chce się dostać do środka.
- Co za cholera…?- westchnął, ale otworzył sieć Fiuu.
W salonie natychmiastowo pojawił się profesor Dumbledore.
Spojrzał na mnie, smarującą dalej plecy Severusa i bez słowa zasiadł na jednym z foteli.
- Czyżbyś znowu ucierpiał, Severusie?- zadał pytanie dyrektor.- Kto był twoim dzisiejszym oprawcą?- uśmiechnął się pogodnie.
Ręka mi zamarła na dźwięk jego drugiego pytania, a szczególnie wyraz, którym określił mnie nieświadomie dyrektor. W oczach od razu miałam obraz leżącego Severusa, kulącego się z bólu, dumnie nie wydając z siebie żadnych dźwięków.
Mistrz Eliksirów na pewno zauważył przerwę w wykonywanej przeze mnie czynności i prawdopodobnie również posklejał fakty.
Odwrócił się i zobaczył łzę spływającą mi po policzku.
Wyciągnął dłoń i kciukiem starł mi ją z podbródka, patrząc mi w oczy. To był pierwszy gest przepełniony czułością i opiekuńczością, jaki uczynił wobec mnie.
- Nie płacz, Claudio.- powiedział cicho.- To były najprzyjemniejsze tortury w moim życiu.- uśmiechnął się.- Musiałaś to zrobić. To był rozkaz.- przypomniał mi.
Spuściłam wzrok i wiele nie myśląc, że nie jesteśmy sami, przytuliłam się do niego. Ale większym zaskoczeniem niż to, że zrobiłam to przy dyrektorze było to, że i on mnie objął i przycisnął mocniej do swojej klatki piersiowej. Gładził mnie chwilę po włosach. W końcu zrozumiałam, że czas się odczepić i porozmawiać w Dumbledor’em.
Usadowiłam się obok niego, a on objął mnie ramieniem, dzięki czemu mogłam położyć głowę na jego ramieniu.
Spojrzałam trochę zawstydzona na brodatego starca.
- Jakieś nowe wieści?- zapytał długobrody.
- Claudia przejdzie jutro Inicjację.- zaczął Severus.- Lucjusz ma za zadanie ściągnąć młodego Malfoy’a i Zabiniego. Wracając do twojego poprzedniego pytania, to nie znam osoby, która torturowałaby delikatniej od panny Ringroyal, Albusie. – oznajmił i poczułam jak się zawstydzam.- On coś szykuje. Wyjaśnimy ci wszystko, gdy dowiemy się więcej.
- A wiadomo chociaż, z czym jest to związane?- dopytywał się.
- Nie.- odpowiedział krótko czarnowłosy ku mojemu zdziwieniu, którego jednak nie okazałam.
Dyrektor, jakby dla pewności, że jeszcze nic nie wiadomo, spojrzał na mnie. Jednak nie odnalazł we mnie żadnej oznaki niepewności, czy drgnięcia, oznajmiającego, że mam coś do powiedzenia.
- Cóż, w takim razie postaram się ułatwić przepustkę dla Draco i Blais’a. Claudio, życzę ci powodzenia na jutrzejszej Inicjacji.- podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.- Jestem pewien, że dasz sobie radę i On cię nie opanuje. Zależy mu na tobie. Nikt nigdy nie został zrekrutowany tak szybko.
Wszedł do kominka i bez pożegnania zniknął w zielonych płomieniach.
Przez chwilę milczeliśmy. Byłam pewna, że Severus domyślał się, o czym myślę i, o co chcę go zapytać.
Zablokował kominek i jego czarne oczy przeszyły mnie wyczekującym spojrzeniem.
- Dlaczego nie powiedziałeś mu o Departamencie Tajemnic?- zapytałam w końcu.
- Nie mam zwyczaju mówić o czymś, co nie jest pewne. Wszystko może jeszcze ulec zmianie.- wytłumaczył.- Po za tym, nie mamy pojęcia, czego Czarny Pan szuka.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Miał rację. Po co przedwcześnie denerwować dyrektora? Dowie się w swoim czasie. To nasza prywatna rozgrywka.
Zerknęłam na zegar. Dochodziła pierwsza.
Przytulona do niego, zaczęłam palcem delikatnie zataczać kółka na jego torsie.
Zaśmiał się mrocznie. Podniosłam zdziwiona wzrok.
Uniósł zaciekawiony prawą brew.
- Czyżbyś czegoś chciała?- zapytał wiele sugerującym głosem.
Uśmiechnęłam się niewinnie. Zadziwiające, jak dobrze znał ludzkie zachowania i jak doskonale je interpretował.
- Mogę zostać na noc, profesorze?- wyszeptałam, patrząc się mu w oczy.
Uśmiechnął się i zmrużył lekko oczy.
- Cóż, panno Ringroyal, myślę, że jestem odpowiedzialny za uchronienie pani przed głębokim basenem w Łazience Prefektów po tak traumatycznym przeżyciu, jak spotkanie z Czarnym Panem, nie uważa pani?- przytulił mnie do siebie mocniej.
- Myślę, że pan, profesorze, zawsze ma rację.- mruknęłam cicho i podniosłam się, by go pocałować.
Wydawał się być zadowolony z rozwoju sytuacji, bo od razu objął mnie i pogłębił pocałunek, ale oderwał mnie nagle od siebie i spojrzał mi w oczy.
Jednym ruchem zdjął ze mnie sukienkę i wstając wziął na ręce.
Ułożył mnie na łóżku, rozebrał się i położył obok mnie. Oboje pozostawaliśmy w bieliźnie.
Pochylił się nade mną i pocałował głęboko, tańcząc z moim językiem zachłannie. Ponownie przerwał pocałunek. Odgarnął mi włosy z twarzy i przyjrzał mi się wzrokiem, jakiego nigdy jeszcze u niego nie widziałam i nie miałam pojęcia, co wyrażał.
- Jesteś piękna…-  wyszeptał przeraźliwie szczerym głosem.- Nie kochajmy się dzisiaj…- zaproponował delikatnie. Położył się  i rozłożył ręce.- Chodź do mnie.- powiedział, a ja od razu przyłożyłam głowę do jego piersi, kładąc się na lewym boku. Jedną nogę miałam pomiędzy jego. Prawą rękę wczepiłam w jego miękkie włosy, a lewą wplotłam w jego dłoń.- Nie chcę, żebyś pomyślała, że zależy mi tylko na seksie, Claudio.- wyznał i pocałował mnie w czubek głowy.
- Przecież to wiem, Severusie.- odszepnęłam.- Nie pokochałabym złego człowieka.
- I niby ja jestem dobrym człowiekiem?- jego klatka piersiowa zadrżała w cichym pomruku śmiechu.
- Cóż, to znaczy, na ogół oboje jesteśmy źli. Inaczej Czarny Pan by nam nie zaufał. Ale w naszym byciu złym nadal możemy być dobrzy.- wyjaśniłam.
Wydawał się nie być usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, więc zaczęłam z innej strony.
- Czy zabijanie sprawia ci przyjemność?- zapytałam wprost.
- Jak kiedy.- odmruknął.
- Sprecyzuj.
- Na ogół nie lubię tego robić. Jednak zabicie tego mężczyzny, który cię dusił sprawiło, że poczułem się cudownie.- pogładził moją szyję.- O ile wiem, co to znaczy czuć się cudownie.- dodał szybko.
Podniosłam głowę.
- A jak się czujesz podczas orgazmu?- zapytałam.



Była taka świadoma każdego swojego słowa. To nie była już dziewczyna. Ona była pewną siebie i swoich czynów kobietą. Uśmiechała się wyzywająco, gdy wypowiadała pytanie. Patrzyła mi w oczy i nie umiałem wykryć żadnej oznaki zawstydzenia z jej strony.
- Czuję spełnienie.- odpowiedziałem trochę na okrętkę i byłem pewien że nie zostawi tak tego tematu. Czasem zdecydowanie za dużo przy niej gadam…
- Jak wskazuje definicja, Severusie.- zauważyła.- Jednak pytałam, jak się czujesz, a nie co czujesz. A to zdecydowanie różnica.- drążyła.
- Czuję się usatysfakcjonowany, trochę winny, szczególnie dzisiaj w kantorku i…- zaciąłem się.- I… czuję się… cudownie…- jęknąłem, gdy zorientowałem się, że ona udowodniła swoją rację i przestała być panią prokurator, przesłuchującą oskarżonego.
Wtuliła się we mnie z powrotem.
Nie umiałem nie powiedzieć tych słów. Wiedziałem, że może już nigdy nie będę miał takiej odwagi.
- Jesteś dla mnie cholernie ważna…- wyszeptałem, gdy jej oddech się uspokoił i myślałem, że usnęła.
W niespodziewanej odpowiedzi otrzymałem ledwo zrozumiałe i zaspane:
- Ty dla mnie też…


· tormento - łać. tormentum; tł.- udręka, cierpienie.
¨ Art. Abolitio Doloris – łać.; tł. dosłowne – Sztuka Znoszenia Bólu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz