20. Pierwsze wyznanie
- Gdzie ty się znowu wybierasz, Claudia? Nie
możesz choć trochę posiedzieć z przyjaciółmi?- zapytała Julce.
Jej brązowe włosy opadały jej na twarz. Wyglądał
na trochę poirytowaną.
- No, właśnie.- do jej stanowiska dołączył
Claudiusz.- Jest ktoś bardziej interesujący od nas?- uniósł brew.
Zaśmiałam się.
- Owszem.- uśmiechnęłam się.- Nazywa się profesor
Severus Snape i odejmie nam punkty, jeśli spóźnię się na szlaban, moi drodzy.
David wydawał się być rozbawiony.
- A nie wspominał ci, że zaczynasz dzisiaj szlaban
o dziewiątej?- przysunął się do mnie.
Że też akurat TO musieli usłyszeć!
- Idę jeszcze na chwilę do siebie. Muszę dokończyć
esej dla Flitwick’a.- odparłam, kłamiąc im w żywe oczy.- Później wyjdę trochę
wcześniej, żeby zahaczyć o bibliotekę.- dodałam.- Potrzebuję jednej książki,
która była wypożyczona. Może już została oddana…- westchnęłam, dalej kłamiąc
zawodowo.
Bez dodatkowych słów udałam się do swojego
dormitorium.
Rzuciłam się na łóżko i przelotnie spojrzałam na
domniemany esej, który miałam kończyć. Był gotowy jeszcze przed morderstwem w
Hogsmeade.
Oglądałam swoje paznokcie, pomalowanie na czarno i
zerkałam nerwowo na zegarek. Chciałam już w końcu zniknąć z pokoju!
Minęło piętnaście minut.
Zerwałam się z łóżka i wyciągnęłam mały woreczek.
Zaczarowałam go zaklęciem zmniejszająco- zwiększającym i wrzuciłam do niego
całą kosmetyczkę, perfumy, szpilki, płaszcz wyjściowy, rajstopy, komplet
bielizny i na końcu moją ulubioną małą czarną.
Schowałam pakunek do kieszeni i razem z torbą
wyszłam do pokoju wspólnego, w którym siedziało już jedynie kilku czwarto
roczniaków, i wyszłam do lochów.
Było cicho, chociaż daleko było jeszcze do ciszy
nocnej.
Rozejrzałam się uważnie, czy nikt mnie nie obserwuje
i wślizgnęłam się do kwater Severusa, po wyszeptaniu hasła.
W laboratorium było pusto.
Sięgnęłam po moją poprawioną książkę,
przygotowałam sobie kociołek i pierwsze dwa składniki, po czym, równo
dwadzieścia po dwudziestej, wrzuciłam pierwszy do środka. Rozpoczęłam warzenie
Veritaserum. Zgodnie z planem. Odczekałam określony czas i wrzuciłam kolejny
składnik. Zabulgotało. Wyłączyłam palnik. Podstawa do Eliksiru Prawdy musiała
przeczekać dwanaście godzin w ciepłym miejscu. Postawiłam kociołek na szafce i
przeszłam do sypialni. A jak się później okazało, Severusa nie było w ogóle.
Zajęłam łazienkę i wzięłam szybki prysznic,
wysuszyłam włosy zaklęciem i tak samo je wyprostowałam, umalowałam się i
ubrałam. Do czasu, w którym powinnam się zjawić w jego kwaterach pozostało
piętnaście minut.
Przeszłam do salonu, usiadłam na kanapie,
założyłam nogę na nogę i czekałam, delektując się spokojem, ciszą i ciepłem
severusowych pokoi.
Wszedł do środka przez kominek, bardzo nagle, ale
tylko spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
Wydawał się być zaskoczony. Obie brwi podjechały
do góry i patrzył się na mnie, oczekując wyjaśnień.
Podniosłam się i obeszłam go dookoła, trzymając
rękę na jego ramieniu, bardzo powoli.
Spojrzałam mu w oczy. Był sparaliżowany.
- Przyszłam trochę wcześniej, żeby wytłumaczyć ci,
czym jest miłość, Severusie…- wyszeptałam i musnęłam jego usta swoimi.
Pociągnęłam go, wciąż zdrętwiałego z zaskoczenia,
na kanapę i usiadłam okrakiem na jego kolanach.
Przejechałam ręką po jego włosach i skierowałam
jego podbródek tak, aby cały czas patrzeć mu w oczy.
- Przygotowałaś sobie przemówieniu, czy co…?-
zakpił.
Spojrzałam na niego ostro i od razu się zamknął.
- Miłość, Severusie… jest darem, którego wiele
myśli, że dostąpiło, choć się myli.- zaczęłam.- Myślą, że to wtedy, gdy pod
wpływem impulsu poszli do łóżka. Gdy byli kilka tygodni razem, a potem się
rozeszli.- gładziłam jego ramiona.- Ale to było jedynie zauroczenie, oni nie
mają pojęcia o miłości…- patrzył na mnie uważnie, jakbym miała za chwilę
powiedzieć, że to, co się stało było wielkim błędem. Ale nie do tego
zmierzałam.- Miłość… miłość jest uczuciem, które wiedzie parę zakochanych od
pierwszego pocałunku, poprzez małżeństwo, do wspólnego nagrobka na cmentarzu,
który odwiedzają ich dzieci.- objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie.- Zapytasz,
skąd osiemnastoletnia dziewczyna może wiedzieć, że kogoś kocha, skoro miłość to
sprawdzian trwający parędziesiąt lat…- zaśmiałam się cichutko. Moje oczy nie
wyrażały nic innego niż miłość. Wpatrywałam się w niego z uwielbieniem i
oddaniem.- Wiem to. Wiem, że cię kocham, bo gdy patrzę na ciebie, moje serce
bije mocniej. Gdy czuję twój dotyk, on pali i koi jednocześnie, bo sprawia, że
chcę, abyś czuł to samo. Że nie myślę o sobie. Kocham cię, bo nie chcę przeżyć
żadnego innego poranku bez ciebie. Nie chcę obudzić się i zobaczyć zimnego,
pustego łóżka. Nie chcę zobaczyć nikogo innego…- pogłaskałam jego policzek.-
Gdy nie ma mnie przy tobie, myślę, co robisz, gdzie jesteś, co myślisz, czy
myślisz o mnie, czy o kimś innym…
- Nie myślę o kimś
innym…- przerwał mi, zamyślony, chłonąc moje słowa.
Spojrzał nagle żywo w moje oczy i chciał, żebym
kontynuowała.
- Za każdym razem, gdy jesteś wzywany do Czarnego
Pana, drżę, modląc się, żebyś już nigdy nie wrócił w takim stanie jak wtedy…-
objął mnie mocniej i zaczął gładzić swój policzek.- Za każdym razem, gdy myślę
o swoich Zadaniach, jedynym, czego się boję jest to, że zginę, bo nie będę
umiała go wypełnić i nigdy się nie dowiem, jaki los nas czeka.- przytuliłam się
do niego.- Mówię „nas”, ale tak naprawdę jesteśmy tylko „ja” i „ty”. Jedynym, o
co cię prosiłam, było, żebyś pozwolił mi siebie kochać. Nie miałabym odwagi
prosić cię o pokochanie mnie, w końcu jesteś profesorem, a ja tylko uczennicą…
I tak naprawdę, wiedząc, że mnie nie kochasz jestem spokojna. Przynajmniej
wiem, że mnie nie znienawidzisz…- zamilkłam, a on przytulił mnie do siebie.
Milczał przez chwilę.
- Wczoraj w nocy, gdy byłem u Dumbledore’a…-
zaczął cicho.- On… w zasadzie udzielił nam błogosławieństwa…- wyszeptał.
Spojrzałam na niego zdziwiona z niemą prośbą o
kontynuację.
- Powiedział, że nie będzie robić problemu…- powiedział perswazyjnie.
Zamrugałam parę razy, żeby zrozumieć, że
najbardziej porządny człowiek Hogwartu, były Gryfon, postanowił zaakceptować
związek nauczyciela i uczennicy, co więcej, jeszcze ich pchnąć ku sobie.
Ale to jeszcze nic nie oznaczało.
Wstałam delikatnie z jego kolan.
- Więc teraz reszta zależy od ciebie, Severusie…-
wyszeptałam ze słabym uśmiechem, wiedząc, że nie mam co liczyć na jego miłość,
ale ciesząc się, że ja mogę kochać jego.- Musimy już iść.- spojrzałam na zegar.
Zerwał się z kanapy i wybiegł do sypialni.
Przebrał się w dosłownie dwie minuty. Był gotowy,
ubrany w czarne proste spodnie, identyczną w odcieniu koszulę, równie głęboki w
czerni surdut i powiewającą czarną szatę z zieloną lamówką.
Aportowaliśmy się, uprzednio blokując kominek.
Znajdowaliśmy się w ogrodzie Malfoy Manor. Było
jeszcze ciemniej niż poprzednio; ledwo widziałam, stojącego ode mnie 30
centymetrów, Severusa.
- Lumos.- szepnęłam zaklęcie, a koniec różdżki
rozbłysł jasnym światłem.
Profesor zrobił to samo i oboje podążyliśmy do
wejścia głównego.
Na nic nie czekając, mój Mistrz Eliksirów nacisnął
klamkę i wszedł do środka, przepuszczając mnie w drzwiach.
Lucjusz Malfoy czekał już na nas w hallu.
- Claudia, Severus.- skinął głową, a platynowe
włosy opadły mu na ramiona. Odpowiedzieliśmy tym samym gestem, niemal
jednocześnie.- Czarny Pan już czeka.- oznajmił.
Oczy Severusa rozbłysły czystym niepokojem.
Bez słowa podążyliśmy do mniejszego salonu, w
którym tym razem stał prostokątny stół, na którego szczycie zasiadał Voldemort.
Trzy miejsca najbliżej niego były wolne. Lucjusz i Severus usiedli po obu jego
stronach, a ja po prawej mojego Opiekuna.
Dookoła siedziało kilkunastu Śmierciożerców,
którzy pożerali mnie wzrokiem nie do zinterpretowania. Rozpoznałam w nich
jedynie Narcyzę Malfoy, Bellatrix Lestrange i jej męża- Rudolfa Lestrange,
siedzącego razem z bratem- Rabastanem. Reszta pozostawała dla mnie zagadką.
- Panie… Co twoja nowa zabawka robi na spotkaniu
Wewnętrznego Kręgu?- odezwał się jeden z mi nieznanych.
- Milcz, Nott- warknął głośno czerwonooki.-
Claudia nie jest moją „zabawką”, jak to określiłeś, ale zaraz ty możesz nią
być.- powiedział opanowanym, przez co jeszcze bardziej przerażającym głosem, świdrując
Nott’a wzrokiem.
- Tak, Panie…- mężczyzna, wściekły, spuścił głowę.
Płaskonosy zmierzył wszystkich mrożącymi krew w
żyłach oczyma.
- Ktoś jeszcze ma coś do dodania?- wysyczał.-
Avery?- mężczyzna zaprzeczył.- McNair?- ten też potrząsnął głową.- Rookwood?-
zerknął na ostatniego z wyglądających na niezbyt zadowolonych popleczników. Nie
odpowiedział. Jego wzrok padł na mnie.- Claudio…- jego syk przeszył mnie na
wskroś, pomimo to spojrzałam na niego z przekorą, intrygą i zaciekawieniem na
raz.
- Tak, Panie?- potwierdziłam, że go słucham.
- Czyżby jakaś ważna rzecz w twoim życiu uległa
zmianie?- uniósł brew. Zamrugałam nerwowo. Czyżby przebił moją barierę?!- Nie
patrz się tak na mnie, moja droga Ślizgonko, doskonale wyczuwam uczucia tak
wyraźne jak…- wszyscy wyczekiwali na dokończenie.-… jak twoje…- uśmiechnął się
jadowicie.- Odpowiedz!- zażądał.
Severus drgnął i niezauważalnie spuścił wzrok.
- W Hogwardzie wiele czynników może wpłynąć na
zmianę nastroju.- odpowiedziałam.
Zaśmiał się głośno.
- Twoja podopieczna sobie ze mną pogrywa,
Severusie. Mam nadzieję, że wymierzysz jej odpowiednią karę w szkole…-
najwyraźniej dobrze się bawił. I inni też, prawdopodobnie, przypuszczając, że
wyjdę z tego dworu ledwo żywa, jeżeli w ogóle.
Severus odchrząkną.
- Kara będzie adekwatna, Panie…- odpowiedział
wolno i wyraźnie. Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk jego głosu.
- Zapewne…- śmiał się dalej.- A więc, panno
Ringroyal, co tak bardzo zmieniło twój nastrój?- ponowił pytanie.
Przypomniałam sobie sytuację, gdy Sylwester omal się
nie zabił, aby wzbudzić w sobie jeszcze większe zdenerwowanie, by kłamstwo było
bardziej wiarygodne.
- Jeden z uczniów Wymiany prawie wypił dzisiaj
cykutę na Eliksirach.- odparłam, jakbym opowiadała o tym, co było na obiad, a
nie kłamała w żywe oczy najniebezpieczniejszemu mordercy, jaki świat widział.
- Tak bardzo przejął cię ten fakt?- trochę
powątpiewał.
- Cóż, Panie… Skoro Eliksiry nadzorowałam zarówno
ja, jak i profesor Snape, oboje moglibyśmy zostać wydalenia, a Tobie, Panie,
raczej zależy na większej, niż mniejszej ilości szpiegów w Hogwardzie.-
udowodniłam swoją fałszywą rację.
- Prawda.- skomentował tylko.- Rookwood,
przygotowałeś to, co miałeś przygotować?- spojrzał na siedzącego na przeciwko
Belli Augustusa.
- Oczywiście, Panie.- potwierdził i wyciągnął z
kieszeni woreczek, z którego następnie wyciągnął kilka przedmiotów. Użył zaklęcia
powiększającego do normalnych rozmiarów, po czym rozciągnął wielką mapę na
całym stole. Wszyscy powstali, by chociaż spróbować ogarnąć ją całą wzrokiem.
Ja również powstałam, pociągnięta przez Severusa.- Mapa Departamentu Tajemnic.-
oznajmił reszcie.- Nie będzie łatwo tam się dostać, nie wspominając już o
wyjściu. Gdy wejdziemy do środka Komnaty, ta zacznie się obracać wokół własnej
osi i nie znajdziemy wyjścia.
- Ty tam pracujesz.- zauważył Czarny Pan.
- Nawet 20 lat, Panie.- potwierdził.- Jednak nigdy
nie byłem w komnatach z tajemnicami.
Voldemort zmrużył oczy i prześlizgiwał spojrzeniem
po każdym z zebranych. Na moje nieszczęście, jego oczy nie dotarły do Severusa,
a spoczęły na mnie.
- Jakiś pomysł, panno Ringroyal?- uniósł brew.
Czyżby to już był ten etap, w którym moje życie
zależy od poziomu mojej inteligencji?
Severus lekko dotknął mojego uda, abym pośpieszyła
się z odpowiedzią. To, że miała być jak najlepsza, miał wypisane na twarzy. Ku
mojemu zdziwieniu, był pewien, że taka będzie.
- Skoro Komnata będzie się obracać wokół własnej
osi, wystarczy oznaczyć drzwi. Na ten przykład, ognistą literą „X”, którą
będzie widać z daleka.- odpowiedziałam spokojnie.
Czarny Pan przeniósł wzrok na Rookwood’a.
- Widzicie?- zaśmiał się.- Mówiłem wam, że Claudia
jest inteligentna. I dużo bardziej sprytna niż większość z was.- dodał z lekkim
uśmiechem w moją stronę. Jednak ja nadal nie czułam się bezpiecznie.- Jakieś
inne przeszkody, Rookwood?- zapytał.
- Jeżeli chcemy tam cokolwiek znaleźć, należy znać
dokładny numer tej tajemnicy. Niemal niemożliwym jest odszukać konkretną rzecz
bez posiadania jej kodu.
Czarny Pan zastanowił się.
Krew w żyłach zaczęła mi szybciej krążyć. Rookwood
się mylił!
- Panie…- zdumiona usłyszałam swój głos.
Wszyscy spojrzeli na mnie w jednym momencie. Nie
widziałam spojrzenia Severusa, ale przerażone oczy Lucjusza Malfoy’a mówiły
wszystko. Zła zagrywka równa się Crucjatus.
- Rozumiem, że i na to masz sposób.- Voldemort
również był zaskoczony moją odwagą, co reszta. Wyprostował się.- Proszę, mów.-
pozwolił mi na przedstawienie swojej wersji.
- Z całym szacunkiem, panie Rookwood, ale myli się
pan.- dosłownie poczułam, jak Severus przestaje oddychać.- Tajemnicę można
znaleźć, znając rok jej złożenia i jej właściciela.
Właściciel mapy spojrzał na mnie gniewnie, a
Czarny Pan podszedł do mnie. Czułam jego oddech na karku. Przechodził mnie
dreszcz za dreszczem.
- Skąd ta pewność, moja droga…?- ususzałam za sobą
syk.
- Gdy miałam piętnaście lat, w wakacje, po
czwartym roku, byłam w Departamencie Tajemnic, w Komnacie z Tajemnicami.-
powiedziałam prawdę.- Moja babcia składała tam jakąś rzecz.- kontynuowałam
dalej.- Nie mam pojęcia, co to było, ale regały są ułożone latami, natomiast
tajemnice według alfabetu i nazwiska właściciela.- wytłumaczyłam.- Rzucono
wtedy na mnie Obliviate, któremu się
oparłam, więc posiadam ta wiedzę.
- Jak to możliwe, że w wieku piętnastu lat oparłaś
się Obliviate, Claudio?- Czarny Pan
zdawał się nie być przekonanym do mojej wersji.
- Tradycją mojego rodu jest nauka Legilimencji i
Oklumencji od najmłodszych lat. W porę dowiedziałam się, że chcą mi wymazać
wspomnienia, więc zdążyłam włączyć barierę, Panie.- odpowiedziałam wszystko
zgodnie z prawdą.
Voldemort wrócił na swoje miejsce i zasiadł na
fotelu, zarzucając szatami.
Objął wszystkich czerwonym wzrokiem.
- W takim razie, chyba dla wszystkich oczywistym
jest, że panna Ringroyal będzie dowodzić całą akcją.- powiedział naturalnie
spokojnym głosem, niczym nieprzejęty.
Serce zabiło mi mocniej i nie kontrolując się,
spojrzałam na niego okropnie zdziwiona i przestraszona.
Severus wkroczył do akcji.
- Panie, jesteś pewien, że chcesz powierzyć
dowództwo osobie tak niedoświadczonej, która nawet nie otrzymała jeszcze
Mrocznego Znaku?- odezwał się, intensywnie wbijając wzrok w Malfoy’a Seniora.
- Cóż, Severusie, skoro tak stawiasz sprawę…-
zastanowił się.- Claudio musisz w trybie przyspieszonym przejść przez ostatnie
dwa Zadania.- zadecydował.- Normalnie powinnaś zabić bliską ci osobę, skoro
jednak nie znajduję w twoim otoczeniu bliskich tobie szlam, twój ród jest
nieskazitelny, należysz do Slytherinu, a jedyne bliskie ci osoby są mi
potrzebne, skończy się to wyłącznie na torturach…- uśmiechnął się jadowicie.
Ojciec Draco zamrugał parokrotnie, nie do końca,
wiedząc, o co chodzi. Z resztą, pozostała arystokracja wyglądała podobnie.
- Nie potrzebujecie świadków. Pokój sam mi powie,
czy wypełniłaś Zadanie.- podniósł się z fotela.- Moi drodzy, przenieśmy się do
drugiego salonu. Zostawmy Claudię i… Severusa samych…- zaśmiał się i zniknął za
drzwiami.
Poczułam się, jakbym dostała kopniaka w brzuch.
Przerażona wizją tego, co zaraz miałam zrobić, opadłam na krzesło. Wszyscy
opuścili pomieszczenie. Właściciel Malfoy Manor nie do końca wiedział, o co
chodzi.
Drzwi się zatrzasnęły.
- Silencio.-
Severus rzucił zaklęcie wyciszające i również usiadł.
Z moich oczu popłynęły łzy.
- Przepraszam…- wyłkałam, ukrywając twarz w
dłoniach.- Nie powinnam była zaczynać tematu Tajemnic…- szlochałam.-
Przepraszam, Severusie…
Objął mnie mocno.
- To raczej ja ciebie powinienem przeprosić.-
powiedział opanowanym głosem.- Chciałem cię uratować przed odpowiedzialnością
dowodzenia. Tym bardziej, że jeszcze nie wiemy, czego szukamy.- pogłaskał mnie
po głowie.- To nic, Claudio. Przynajmniej szybciej przejdziesz Inicjację.-
pocieszał mnie.
Oderwał mnie od siebie i przeszedł na wolną od
mebli przestrzeń.
- Zrób to.- zachęcił mnie.- Jestem przyzwyczajony,
nic mi nie będzie.- był twardy.
Nie mogłam już dłużej. Wybuchłam.
- I oczywiście pewnie nie wiesz, że zadawanie bólu
osobie, którą się kocha jest jeszcze boleśniejsze od Crucjatusa?!- krzyknęłam
Zamilknął. Po co miałby odpowiadać? To niczego nie
zmieniało. Dostałam Zadanie i musiałam je wypełnić. Bez żadnych uczuć. Bez
żadnych łez.
Otarłam mokre miejsca z twarzy.
Wtedy otworzyły się drzwi i wszedł Czarny Pan.
Zdjął zaklęcie wyciszające i rozsiadł się
wygodnie.
- Zmieniłem zdanie, moi drodzy.- zaśmiał
się.-Jednak chcę popatrzeć.
Wstałam z miejsca.
- Ile ma to trwać, Panie?- zapytałam, prawie
warcząc.
- A ile dasz radę?- miał naprawdę ubaw z tego
Zadania.
- Długo. Ale w końcu nie chcesz, Panie, aby
profesor Snape umarł.- zauważyłam.
- A nawet chcę, żeby był w stanie użytku i
koncentracji.- zaśmiał się.- Wiem, że to potrafisz, Claudio.- powiedział
poważnie.- Zadania to tylko tradycja. Ja już od początku wiedziałem, że
wstąpisz w moje szeregi. To czysta formalność.- podsumował.- Pięć minut, trzy
różne zaklęcia i po sprawie.- podał wymogi.
- W porządku, Panie.- skinęłam głową i spojrzałam
w czarne oczy mojej miłości. Ufał mi. Wyciągnęłam ku niemu różdżkę.- Sectumsepmpra.- szepnęła, nie kładąc
nacisku na wypowiedź zaklęcia, aby zmniejszyć intensywność i głębokość ran.
Severus padł na kolana, nie wydając z siebie
żadnego dźwięku, jednak zaciskając wargi i zęby.
Jak powstrzymałam się przed przerwaniem strumienia
z różdżki i rzuceniem się mu na ratunek? Myślałam, że robię to komuś innemu, na
kim chciałam się zemścić za brak szczerości, lojalności i zdradę.
- Tormento·.- zmieniłam zaklęcie. Po nim, Severus upadł na
prawy bok i po raz pierwszy cicho jęknął, dołączając do mocno zaciśniętych
części cała jeszcze dłonie i oczy. Nigdy nie byłam potraktowana tym zaklęciem,
więc nie miałam pojęcia, jaki rodzaj bólu mój profesor może czuć.
Zacisnąłam wolną, lewą dłoń, wbijając sobie
paznokcie. Voldemort już się nie uśmiechał. Dla niego rzeczywiście była to
tylko formalność. Tym bardziej, że, wnioskując z pozycji Severusa przy stole,
Mistrz Eliksirów był ulubieńcem Płaskonosego.
Ostatnie zaklęcie.
Głos zniżyłam najbardziej, jak tylko mogłam, aby
obrażenia były jak najlżejsze.
- Crucjo.-
przymknęłam oczy, lekko je mrużąc.
Z piersi Severusa wydarł się pomruk, a on sam
zwinął się w kulkę. Art Abolitio Doloris¨ opanował do perfekcji.
Ostatnia minuta… Ostatnie sekundy… Opuściłam
różdżkę i czekałam na dalsze instrukcje.
- I bardzo ładnie.- uśmiechnął się. Komplement?!
Świat staje na głowie…- O kim myślałaś, Claudio?- zapytał.- Bo raczej
zauważyłem, że nie o Severusie.
Kłamstwa nie wchodziły w grę.
- O Veronice Lilith Holmes.- odpowiedziałam
szczerze.
- W porządku.- skinął głową.- Gdybyś chciała ją
zabić lub torturować, masz moje pozwolenie.
- Dziękuję, Panie. Ale, chociaż jest ona szlamą,
nie mogę tego zrobić, dopóki obie uczymy się w Hogwardzie.
- Rozumiem.- przeniósł wzrok na Severusa.- Silencio.- wyciszył ponownie salon i
zbliżył się do drzwi.- Jak mniemam, umiesz się nim zająć, moja droga Ślizgonko.
Za pięć minut oboje macie być w stanie używalności.- opuścił pokój,
zatrzaskując ogromne drzwi.
Stałam przez chwilę, nie wiedząc, co ze sobą
zrobić, jednak szybko się ocknęłam i doskoczyłam do czarnego kłębka, leżącego
na ziemi.
- Vulnera
Santrum!- rzuciłam zaklęcie, leczące rany po pierwszym z zaklęć. Nie miałam
czasu go rozbierać i sprawdzać całego ciała, więc zapobiegawczo rzuciłam
jeszcze jedno zaklęcie na inne rany.- Episkey!
Na końcu dodałam jeszcze zaklęcie czyszczące. Zapach
krwi czułam na odległość.
Był przytomny. Jako tako mógł nawet chodzić, więc
dotarł na fotel jedynie przy pomocy mojego ramienia.
- Nie było źle.- wyszeptał zachryple i uśmiechnął
się słabo.
- Sonorus!-
wzmocniłam siłę jego głosu.- Przynajmniej mnie nie kłam prosto w oczy,
Severusie.- dotknęłam lekko jego ramienia.
Zaśmiał się cicho. Był niesamowity! Przeszedł
katusze i jeszcze się śmiał!
- Zapewniam cię, że nigdy nie czułem lżejszego
bólu.- złapał mnie za rękę, ale natychmiast puścił.
Zamrugałam, czując się odrzuconą.
- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, wbijając wzrok
w swoją rękę.
Speszył się.
- Wybacz.- wyszeptał i ponownie wziął moją dłoń.-
Nie przywykłem do… tego.- wyznał.
- Do czego, Severusie?- drążyłam temat.
- Do okazywania uczuć, jasne?!- krzyknął i szarpną
się, jednak nie pozwoliłam mu wstać.
Uśmiechnęłam się zwycięsko.
Ścisnęłam jego dłoń mocnie, a drugą pogładziłam
policzek.
- Przepraszam za to, Severusie.- wyszeptałam do
jego ucha i pocałowałam czule jego policzek.
Jak się też okazało, odsunęłam się od niego w
odpowiednim czasie, aby wejście członków Wewnętrznego Kręgu obserwować, ze swojego
miejsca na fotelu.
Lucjusz zmierzył nas wzrokiem. Czarny Pan z
podejrzanym uśmiechem zasiadł na swoim miejscu. Reszta tylko przelotnie
spojrzała na profesora, wyglądającego prawie tak samo jak przed ich wyjściem i
zajęła swoje miejsca.
- Claudio, co myślisz o moich planach
podporządkowania sobie i oczyszczenia świata czarodziejów?- zapytał
czerwonooki.
Kolejny etap. Pytanie o poglądy. Inteligencja,
argumenty i uzasadnienie. Te czynniki składały się na sukces.
- Oczyszczenie świata ze szlamu jest jak
najbardziej uzasadnione, Panie. Stworzenie czysto krwistego świata magii
rzeczywiście kusi.- zaczęłam swoją przemowę, od której zależało praktycznie
wszystko.- Jednak należy się zastanowić, czy zyski będą przewyższać koszty. -
spojrzałam na Voldemorta.- Zmniejszenie ilości szlam, czy nawet ich wybicie nie
powstrzyma ich dalszego rodzenia się. Nie oznacza to, oczywiście, że ich
bronię. Na pewno nie. Jednak proponuję ograniczyć zabijanie szlam do osób
powyżej dziewiętnastego roku życia, czyli ukończenia szkoły. Niech poczują, że
mają szansę się bronić. Już nie wspominając, że satysfakcja z wygranego
pojedynku bardziej motywuje do działania niż morderstwo na bezbronnym dziecku.-
wyraziłam swoją opinię.- Jeśli chodzi o twoje plany wobec Ministerstwa, Panie,
bo na pewno jakieś masz, proponowałabym zacząć od usadzenia w Radzie Ministrów
przynajmniej kilkorgu Śmierciożerców. W tej chwili Londyn Magiczny jest słabszy
niż kiedykolwiek. Ministrowie, kłócąc się popełniają błędy za błędami. Nie ma
lepszego momentu, by włączyć się do polityki i przejąć kontrolę nad wszystkim w
państwie i na świecie.- zakończyłam.
Czarny Pan myślał przez chwilę.
- Zapisałeś to, Nott?- zapytał i spojrzał na
wspomnianego mężczyznę, siedzącego na końcu stołu, jednak szczyt pozostawał
pusty.
- Tak, Panie.- odpowiedział.
Dopiero wtedy zobaczyłam przed nim pergamin i
zaczarowane pióro, które zapisywało wszystkie moje słowa.
- Nie będę kierował się pychą ani poczuciem
władzy. Najważniejszy jest efekt wojny, którą niedługo ogłosimy, a panna
Ringroyal ma dużo racji.- przywódca przywołał pergamin i pióro z mniejszego
stolika i zapisał na nim parę zdań. Już po chwili je odczytywał.- Poprawka do
punktu 4. Kodeksu Śmierciożercy. Zakazuje się zabijania szlam poniżej
dziewiętnastego roku życia. Każdy czyn wbrew temu zakazowi będzie karany. Kara
będzie adekwatna do okoliczności. Obejmuje możliwość kary śmierci.- zakończył i
wszyscy, jak jeden spojrzeli się na niego zdziwieni i zdumieni. Zwinął w rulon
pergamin i podał go Lucjuszowi Malfoy’owi.- Jesteś odpowiedzialny za to, żeby
każdy Śmierciożerca i Szmalcownik dowiedział się o tym do jutra do północy.
Domyślam się, że w tym czasie nikt nie zdobędzie powodu by zabijać dzieci.
Najbogatszy czarodziej na świecie skinął głową i
schował pergamin.
Nott przelewitował swój pergamin i pióro przede
mnie.
- Podpisz się pod swoimi słowami, Claudio.-
nakazał mi sąsiad Severusa.
Przełknęłam ślinę i wzięłam pióro do ręki. Trochę
mi się trzęsła, ale zdołałam nakreślić na niej swoje pełne, pięciowyrazowe imię
i nazwisko.
Severus podał pergamin sąsiadowi.
- Wspaniale, Claudio.- odezwał się.- Inicjację
przejdziesz jutro.- oznajmił.- Ty, Lucjuszu, postarasz się, żeby twój syn i
Blaise Zabini byli obecni. W końcu potrzeba jej czterech świadków, którzy za
nią poręczą.- przeniósł oczy na znakomitą większość, siedzącą za dalszą częścią
stołu.- Plany co do akcji zawieszam do jutra.- teraz spojrzał na konkretnego
mężczyznę.- Rookwood, jeśli chcesz być użyteczny, musisz wyróżniać się wiedzą
na temat swojego miejsca pracy. Panna Ringroyal jest szpiegiem w Hogwardzie, a
wie więcej o Departamencie Tajemnic niż ty, idioto.- dogryzł mu.- Bello, -
zerknął na siostrę Narcyzy.- dzisiaj śpię u was.- kobieta wypięła dumnie
piersi.
Wstał, a za nim i reszta.
Opuścili szybko Malfoy Manor.
Severus siedział, więc i ja trwałam przy nim. Po
chwili zostaliśmy sami tylko z platynowowłosym czarodziejem.
- Claudio, składam najszczersze gratulacje.
- Dziękuję, panie Malfoy.- uśmiechnęłam się.
- Inicjacja odbędzie się tutaj.- mówił dalej.-
Postaram się ściągnąć Dracona i Blais’a choćbym miał poruszyć niebo i ziemię.-
obiecał.- Będą cię wspierać i zostaną twoimi świadkami. W domniemaniu Czarnego
Pana prawdopodobnie to ja i Severus mamy zostać pozostałymi dwoma, jednak masz
prawo wyboru.
- Będę zaszczycona, jeżeli panowie się zgodzą.-
odpowiedziałam, wiedząc, że oni i tak już dawno się zgodzili.
- Wspaniale.- odrzekł.- Przygotuję wszystkie
dokumenty. Severus nauczy cię Przysięgi.- rozdzielił zadania.
- Dziękuję.- powiedziałam i spojrzałam na Mistrza
Eliksirów,
Severus ocknął się jakby z zamyślenia.
- Doskonale.- skomentował, chociaż byłam pewna, że
nie wiedział, co.- Dobranoc, Lucjuszu. Na nas też już pora.- wstał
- Dobranoc, panie Malfoy.- również się z nim
pożegnałam.
- Dobranoc.- odpowiedział.
Zniknęliśmy w korytarzu, gdzie szybko założyliśmy
górne odzienie zimowe i wyszliśmy na zewnątrz.
Z ogrodu aportowaliśmy się od razu na błonia. Jak
się okazało, Severus znał hasło od bramy i sieci zabezpieczającej. Już parę
sekund później ponownie się aportowaliśmy. Tym razem do jego kwater.
Moje ciało ochoczo przywitało ciepło panujące w
salonie. Na twarzy Severusa też zauważyłam przejaw ulgi i ponownego spokoju.
Usiadł na kanapie i zrzucił z siebie szatę
wierzchnią oraz czarną koszulę. Na jego ciele pojawiły się widoczne cięcia i
nowe blizny.
Wyszłam szybko do laboratorium, po drodze
zostawiając w sypialni swoją szatę i pozostając jedynie w czarnej sukience. Z
szafki wzięłam maść i w drodze powrotnej pozbyłam się jeszcze szpilek.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył, co niosę w ręce.
Uklęknęłam obok niego na kanapie i sprawiłam, że
odwrócił się bokiem do oparcia.
Nabrałam maści na palce i zaczęłam rozprowadzać ją
po jego idealnych, choć mocno zniszczonych plecach. Blizna na bliźnie. Cięcie
na cięciu. Siniak na siniaku.
Przeszedł go dreszcz.
Od razu oderwałam rękę od jego ciała.
- Przepraszam, zabolało cię?- zapytałam.
- Nie…- zaprzeczył.- Ja tylko… nie jestem
przyzwyczajony do tego, że ktoś się mną zajmuje.- jego głos przybrał barwę
smutku.
Powróciłam do przerwanej czynności.
Kominek zabłysł czerwonym światłem, powiadamiając,
że ktoś chce się dostać do środka.
- Co za cholera…?- westchnął, ale otworzył sieć
Fiuu.
W salonie natychmiastowo pojawił się profesor
Dumbledore.
Spojrzał na mnie, smarującą dalej plecy Severusa i
bez słowa zasiadł na jednym z foteli.
- Czyżbyś znowu ucierpiał, Severusie?- zadał
pytanie dyrektor.- Kto był twoim dzisiejszym oprawcą?- uśmiechnął się pogodnie.
Ręka mi zamarła na dźwięk jego drugiego pytania, a
szczególnie wyraz, którym określił mnie nieświadomie dyrektor. W oczach od razu
miałam obraz leżącego Severusa, kulącego się z bólu, dumnie nie wydając z
siebie żadnych dźwięków.
Mistrz Eliksirów na pewno zauważył przerwę w
wykonywanej przeze mnie czynności i prawdopodobnie również posklejał fakty.
Odwrócił się i zobaczył łzę spływającą mi po
policzku.
Wyciągnął dłoń i kciukiem starł mi ją z podbródka,
patrząc mi w oczy. To był pierwszy gest przepełniony czułością i
opiekuńczością, jaki uczynił wobec mnie.
- Nie płacz, Claudio.- powiedział cicho.- To były
najprzyjemniejsze tortury w moim życiu.- uśmiechnął się.- Musiałaś to zrobić.
To był rozkaz.- przypomniał mi.
Spuściłam wzrok i wiele nie myśląc, że nie
jesteśmy sami, przytuliłam się do niego. Ale większym zaskoczeniem niż to, że
zrobiłam to przy dyrektorze było to, że i on mnie objął i przycisnął mocniej do
swojej klatki piersiowej. Gładził mnie chwilę po włosach. W końcu zrozumiałam,
że czas się odczepić i porozmawiać w Dumbledor’em.
Usadowiłam się obok niego, a on objął mnie
ramieniem, dzięki czemu mogłam położyć głowę na jego ramieniu.
Spojrzałam trochę zawstydzona na brodatego starca.
- Jakieś nowe wieści?- zapytał długobrody.
- Claudia przejdzie jutro Inicjację.- zaczął
Severus.- Lucjusz ma za zadanie ściągnąć młodego Malfoy’a i Zabiniego. Wracając
do twojego poprzedniego pytania, to nie znam osoby, która torturowałaby
delikatniej od panny Ringroyal, Albusie. – oznajmił i poczułam jak się
zawstydzam.- On coś szykuje. Wyjaśnimy ci wszystko, gdy dowiemy się więcej.
- A wiadomo chociaż, z czym jest to związane?- dopytywał
się.
- Nie.- odpowiedział krótko czarnowłosy ku mojemu
zdziwieniu, którego jednak nie okazałam.
Dyrektor, jakby dla pewności, że jeszcze nic nie
wiadomo, spojrzał na mnie. Jednak nie odnalazł we mnie żadnej oznaki
niepewności, czy drgnięcia, oznajmiającego, że mam coś do powiedzenia.
- Cóż, w takim razie postaram się ułatwić
przepustkę dla Draco i Blais’a. Claudio, życzę ci powodzenia na jutrzejszej
Inicjacji.- podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.- Jestem pewien, że
dasz sobie radę i On cię nie opanuje. Zależy mu na tobie. Nikt nigdy nie został
zrekrutowany tak szybko.
Wszedł do kominka i bez pożegnania zniknął w
zielonych płomieniach.
Przez chwilę milczeliśmy. Byłam pewna, że Severus
domyślał się, o czym myślę i, o co chcę go zapytać.
Zablokował kominek i jego czarne oczy przeszyły
mnie wyczekującym spojrzeniem.
- Dlaczego nie powiedziałeś mu o Departamencie
Tajemnic?- zapytałam w końcu.
- Nie mam zwyczaju mówić o czymś, co nie jest
pewne. Wszystko może jeszcze ulec zmianie.- wytłumaczył.- Po za tym, nie mamy
pojęcia, czego Czarny Pan szuka.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Miał rację. Po co
przedwcześnie denerwować dyrektora? Dowie się w swoim czasie. To nasza prywatna
rozgrywka.
Zerknęłam na zegar. Dochodziła pierwsza.
Przytulona do niego, zaczęłam palcem delikatnie
zataczać kółka na jego torsie.
Zaśmiał się mrocznie. Podniosłam zdziwiona wzrok.
Uniósł zaciekawiony prawą brew.
- Czyżbyś czegoś chciała?- zapytał wiele
sugerującym głosem.
Uśmiechnęłam się niewinnie. Zadziwiające, jak
dobrze znał ludzkie zachowania i jak doskonale je interpretował.
- Mogę zostać na noc, profesorze?- wyszeptałam,
patrząc się mu w oczy.
Uśmiechnął się i zmrużył lekko oczy.
- Cóż, panno Ringroyal, myślę, że jestem
odpowiedzialny za uchronienie pani przed głębokim basenem w Łazience Prefektów
po tak traumatycznym przeżyciu, jak spotkanie z Czarnym Panem, nie uważa pani?-
przytulił mnie do siebie mocniej.
- Myślę, że pan, profesorze, zawsze ma rację.-
mruknęłam cicho i podniosłam się, by go pocałować.
Wydawał się być zadowolony z rozwoju sytuacji, bo
od razu objął mnie i pogłębił pocałunek, ale oderwał mnie nagle od siebie i
spojrzał mi w oczy.
Jednym ruchem zdjął ze mnie sukienkę i wstając
wziął na ręce.
Ułożył mnie na łóżku, rozebrał się i położył obok
mnie. Oboje pozostawaliśmy w bieliźnie.
Pochylił się nade mną i pocałował głęboko, tańcząc
z moim językiem zachłannie. Ponownie przerwał pocałunek. Odgarnął mi włosy z
twarzy i przyjrzał mi się wzrokiem, jakiego nigdy jeszcze u niego nie widziałam
i nie miałam pojęcia, co wyrażał.
- Jesteś piękna…-
wyszeptał przeraźliwie szczerym głosem.- Nie kochajmy się dzisiaj…-
zaproponował delikatnie. Położył się i
rozłożył ręce.- Chodź do mnie.- powiedział, a ja od razu przyłożyłam głowę do
jego piersi, kładąc się na lewym boku. Jedną nogę miałam pomiędzy jego. Prawą
rękę wczepiłam w jego miękkie włosy, a lewą wplotłam w jego dłoń.- Nie chcę,
żebyś pomyślała, że zależy mi tylko na seksie, Claudio.- wyznał i pocałował
mnie w czubek głowy.
- Przecież to wiem, Severusie.- odszepnęłam.- Nie
pokochałabym złego człowieka.
- I niby ja jestem dobrym człowiekiem?- jego klatka piersiowa zadrżała w cichym
pomruku śmiechu.
- Cóż, to znaczy, na ogół oboje jesteśmy źli.
Inaczej Czarny Pan by nam nie zaufał. Ale w naszym byciu złym nadal możemy być
dobrzy.- wyjaśniłam.
Wydawał się nie być usatysfakcjonowany moją
odpowiedzią, więc zaczęłam z innej strony.
- Czy zabijanie sprawia ci przyjemność?- zapytałam
wprost.
- Jak kiedy.- odmruknął.
- Sprecyzuj.
- Na ogół nie lubię tego robić. Jednak zabicie
tego mężczyzny, który cię dusił sprawiło, że poczułem się cudownie.- pogładził
moją szyję.- O ile wiem, co to znaczy czuć się cudownie.- dodał szybko.
Podniosłam głowę.
- A jak się czujesz podczas orgazmu?- zapytałam.
Była taka świadoma każdego swojego słowa. To nie
była już dziewczyna. Ona była pewną siebie i swoich czynów kobietą. Uśmiechała
się wyzywająco, gdy wypowiadała pytanie. Patrzyła mi w oczy i nie umiałem
wykryć żadnej oznaki zawstydzenia z jej strony.
- Czuję spełnienie.- odpowiedziałem trochę na
okrętkę i byłem pewien że nie zostawi tak tego tematu. Czasem zdecydowanie za
dużo przy niej gadam…
- Jak wskazuje definicja, Severusie.- zauważyła.-
Jednak pytałam, jak się czujesz, a
nie co czujesz. A to zdecydowanie
różnica.- drążyła.
- Czuję się usatysfakcjonowany, trochę winny,
szczególnie dzisiaj w kantorku i…- zaciąłem się.- I… czuję się… cudownie…-
jęknąłem, gdy zorientowałem się, że ona udowodniła swoją rację i przestała być
panią prokurator, przesłuchującą oskarżonego.
Wtuliła się we mnie z powrotem.
Nie umiałem nie powiedzieć tych słów. Wiedziałem,
że może już nigdy nie będę miał takiej odwagi.
- Jesteś dla mnie cholernie ważna…- wyszeptałem,
gdy jej oddech się uspokoił i myślałem, że usnęła.
W niespodziewanej odpowiedzi otrzymałem ledwo zrozumiałe
i zaspane:
- Ty dla mnie też…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz