środa, 9 stycznia 2013

Pokonani - 19. Odeszła, ale ja ją zawrócę


19. Odeszła, ale ja ją zawrócę.


- Severusie, powiedz mi, jak wasz prace po… drugiej stronie…?- Dumbledore spojrzał na mnie znacząco.
Wezwał mnie do siebie tego wieczora. Wrócił wcześniej. Właściwie nie było go tylko jeden dzień. Gdzie był? W Dolinie Godryka Gryffindora. Po co? Tego nikomu nie powiedział.
- Bez znaczących zmian.- odpowiedziałem chłodno.
Siedziałem na swoim fotelu w jego biurze i patrzyłem zimno w jego oczy, próbując osądzić, czy Minerwa sobie żartowała podczas śniadanie, czy rzeczywiście rzucili zaklęcie na naszyjnik Claudii i teraz znają jej uczucia wobec… domniemanej osoby
- Severusie, wydajesz się być nieobecny.- popatrzyła na mnie uważnie i kontynuował.- Przestałeś mnie informować o waszych postępach. Nie bądź zdziwiony, że chcę się dowiedzieć, jaka jest obecna sytuacja.
- Gdyby było ci o czym powiedzieć, to bym to powiedział.- odparowałem.- Nie potrafisz zrozumieć, że NIC. SIĘ. NIE. DZIEJE. ?- oddzieliłem wyrazy, mając nadzieję, że wreszcie zakończy ten temat.
Moje nadzieje, oczywiście, okazały się płonne.
- Kiedyś mówiłeś mi tak wiele. Dlaczego nagle wszystko ucichło? Czyżby Sam- Wiesz- Kto miał jakieś problemy, Severusie?-  był podejrzliwy.
- Jego jedynym problemem jest w tej chwili nabór do Wielkiej Armii, Albusie.- poddałem się i zdecydowałem odpowiadać cokolwiek.
- Zabrał się już za uczniów Hogwartu?
- Z tego, co na razie wiem, ma obecnie na oku Davida Golthica.
- I Claudię…- dodał.
- I pannę Ringroyal.- potwierdziłem oficjalnie.
Skinął głową i wyszedł bez słowa do innego pomieszczenia.
Zamknąłem oczy.

- Severusie…?- usłyszałem swoje imię i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiedziałem, że myślenie o mnie znajduje się w przepisie na Eliksir Euforii, panno Ringroyal.- odpowiedziałem.
Zachichotała cicho.
- Mam dziesięć minut przerwy w warzeniu, profesorze. Mogę myśleć o czym tylko chcę…
- I dlatego myślisz o mnie?- byłem pewien, że poczuje, jak unoszę prawą brew, drocząc się z nią.
- Skoro jesteś jedynym, czego chcę…- westchnęła i przerwała połączenie.

Chciałbym ją teraz widzieć…
- Severusie…- znów usłyszałem wołanie.- Czyżbyś zażywał relaksu?- uśmiechnął się rozbawiony Albus.
Spojrzałem na niego wściekle.
- A może myślisz o…- zaczął.
- Czymś konkretnym?- podsunąłem mu.
- Kimś konkretnym.- zakończył ze znaczącym uśmiechem.
Teraz byłem jeż pewien, że oni wiedzą.
- Doprawdy, Albusie, nie wiem, dlaczego wysnuwasz tak śmieszne wnioski, zamiast skupić się na tym, dlaczego tu jestem.- zmrużyłem oczy.
- Pomyślałem, że mógłbyś sobie kogoś znaleźć.- wyznał szczerze.
Ostatnie wątpliwości rozwiane.
- Mówiąc „kogoś” masz, oczywiście, na myśli „kobietę, którą pokochasz”?- zapytałem zgryźliwie.
- Owszem.- uśmiechnął się.
- Zapomniałeś jedynie, że JA. NIE. KOCHAM.- warknąłem.
Myślał przez chwilę.
- Kiedy zaczniecie właściwą pracę w Jego Armii?- zmienił temat.
- Gdy panna Ringroyal przejdzie Inicjację.- odpowiedziałem zimno.
- Czyli Inicjacja jest nieunikniona?- wydawał się być zmartwiony.
Zmierzyłem go wzrokiem.
- A czego się spodziewałeś?- zakpiłem.- Że od razu go pokonamy, gdy tylko jakaś uczennica do nas dołączy?- dodałem, mówiąc bolesne „jakaś”.- Musi mu udowodnić, że jest mu oddana. A Malfoy i Zabini to co? Nimi się tak nie przejmowałeś.- wytknąłem mu.
- Bo ich rodzice i tak byli Śmierciożercami.- wytłumaczył szybko.- Natomiast Tess i Quentin Ringroyal są czyści.
- To ona będzie składać przysięgę, nie oni. Więc pozostaną… czyści, jeśli ci tak bardzo na tym zależy.- burknąłem.
Patrzył się na mnie i nic nie mówił.
- Albusie, jeżeli pozwolisz, wrócę już do siebie. Panna Ringroyal warzy Eliksir Euforii.
Zaśmiał się.
- W takim razie, uważaj na swój nos. å- zachichotał.
- Będę.- odpowiedziałem twardo i chłodno.
Skierowałem się do drzwi, ale, gdy naciskałem klamkę poczułem jego dłoń na swoim ramieniu.
Odwróciłem się natychmiast w jego stronę.
- Nie pozwól jej odejść, Severusie.- spojrzał mi w oczy.- Bo jeżeli tak się stanie, będzie wielu gotowych ją pocieszyć…- zmodulował znacząco głos i wyszedł ze swojego biura.
Skierowałem się do lochów.
Nie myślałem o niczym. Najważniejsze było dla mnie znaleźć się jak najszybciej u siebie. Czy dlatego, że chciałem wreszcie odizolować się od innych? Czy może dlatego, że Ona tam była?
- Szlak by to trafił!- zakląłem, gdy uświadomiłem sobie, że tylko i wyłącznie z Jej powodu chciałem tam być.
Przemierzałem korytarz długimi krokami, próbując nie biec, a iść miarowo i równo, co nie było zbytnio łatwe.
Wpadłem do swoich kwater nagle i głośno, co sprawiło, że Claudia podskoczyła na stołku, mieszając eliksir.
Złapała się ręką za serce i spojrzała na mnie wściekle.
- Chcesz mieć dziurę w stole?!- krzyknęła z udawaną złości, po czym podniosła się i podeszła do mnie.
Uniosła się na palcach i cmoknęła mój policzek. Tym niewinnym gestem zdecydowanie poprawiła mi humor.
Powróciła na swoje miejsce i kontynuowała mieszanie.
Zająłem miejsce w fotelu i przyglądałem się jej z zaciekawieniem.
- Nie pytasz, czego chciał Dumbledore?- zapytałem lekko zaskoczony, że nie obrzuciła mnie milionem pytań.
- Jeżeli będziesz chciał, sam powiesz.- odrzekła spokojnie.- Jesteś profesorem i są rzeczy, o których uczniom się nie mówi, przecież to wiem i doskonale rozumiem.
Analizowałem przez chwilę jej słowa. Była cudowna.
- Nie rozmawialiśmy o szkole.- odparłem.- Właściwie całe to spotkanie było pretekstem do…- słowa ugrzęzły mi w gardle. W sumie nie wiedziałem, czy mówić jej o tym, czy nie.
- Jak nie chcesz, to nie mów.- spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
Pokiwałem lekko głową i wtedy usłyszałem świst dochodzący z salonu.
Wywróciłem oczami.
- Ani chwili spokoju…
Zaśmiała się cicho.
Wyszedłem do wyżej wymienionej części moich kwater i zmierzyłem przymrużonym wzrokiem prostą sylwetkę Lucjusz, uśmiechającego się mrocznie. Jak zawsze.
- Lucjusz.- powitałem go stwierdzeniem faktu.
- Severus.- odwdzięczył się, zaśmiał cicho i usiadł w fotelu. Odetchnął głęboko. Poczuł zapach kobiecych perfum.- Nie jesteś sam?- zapytał znacząco i uniósł brew.
- Claudia warzy Eliksir Euforii.- wytłumaczyłem, skąd wziął się ten zapach.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zawołaj ją.- polecił mi.
- Lucjuszu, ona ma praktyki. Jest w środku warzenia eliksiru. Nie może cię obecnie zaszczycić swoją obecnością.- powiedziałem z przekorą i usiadłem na kanapie.
Uśmiechnął się.
- Claudio, przyjdź do nas, gdy skończysz!- powiedział głośno. Nie… Lucjusz nie miał w zwyczaju krzyczeć.
- Dobrze, panie Malfoy.- odpowiedziała uprzejmie.
Od razu rozpoznała jego głos.
Spojrzałem na niego, oczekując, że coś powie, ale on tylko uniósł brew.
- Zaczekamy na Claudię.- oznajmił.
Zamknąłem oczy i zacząłem w głowie mówić przepis na Eliksir Wielosokowy. Dla uspokojenia. Moje nerwy naprawdę były już dzisiaj zszarpane.
 Po tym, jak zakończyły się lekcje Wymiany, gdzie jedynie (a może aż) połowa klasy uwarzyła Eliksir Pieprzowy poprawnie, Claudia razem ze swoimi wychowankami podążyła na resztę zajęć, na które chciała uczęszczać, głównie z powodu Zaklęć, Transmutacji i Numerologii. Jak się zorientowałam, lubiła też Obronę Przed Czarną Magią. Później było już tylko gorzej. Na podwójnych Eliksirach trzeciego roku Ravenclaw i Gryffindoru jeden z kompletnych idiotów rozsadził swój kociołek i obryzgał wszystkich jakąś szczególnie śmierdzącą, zieloną substancją, przypominającą szlam. Do tej pory ją czułem. Całą przerwę między popołudniowymi zajęciami zajęło mi usuwanie skutków jego „pracy” i sprzątanie Sali Eliksirów. Istny koszmar. Miesiąc szlabanu z Filchem, bo więcej dać nie mogłem. Nikt nie ucierpiał, a on był dopiero na trzecim roku i według statutu Hogwartu „miał jeszcze do tego prawo”. Cholerny Gryfon… Na kolejnych dwóch lekcjach, szósty rok Slytherin/ Gryffindor, znów skoczyło mi ciśnienie, gdy kolejny cholerny, głupi Gryfon rozciął sobie palec, do którego dostał się toksyczny piołun. Zemdlenie, padaczka i Skrzydło Szpitalne. Na jego nieszczęście, a z mojego poczucia obowiązku i dokopania mu, gdy wyzdrowieje, w miarę szybko podałem mu Łzy Feniksa. I tak by przeżył, ale teraz będę mógł go ukarać za niesubordynację i brak skupienia znacznie szybciej. Ostatnia lekcja, piąty rok Ravenclaw vs. Hufflepuff, miał całkowity niefart, będąc moją ostatnią klasą tamtego dnia. Szczególnie, że oddawałem ich bzdurne wypracowania. Ostatecznie oprócz rzędów jedyneczek odebrałem 50 punktów tej słabej imitacji Gryffindoru i 45, chcącym być Ślizgonami, Puchonom.
Ale chyba najbardziej nie mogłem pogodzić się z tym, że jedyną rzeczą, która sprawiła, że nie pourywałem dzisiaj uczniom głów było dziwne ciepło na wspomnienie jej słów wyznania i dzisiejszego poranku.
Z zamyślenia obudziło mnie poczucie, że część kanapy obok mnie zapada się nieznacznie.
Otworzyłem oczy o ujrzałem Claudię, siedzącą w drugim rogu kanapy.
Lucjusz uśmiechał się.
- Skończyłam, profesorze.- oznajmiła, patrząc na mnie.
Wstałem i wyszedłem do laboratorium, aby zobaczyć olśniewający porządek i gotowy eliksir, nad którym unosiły się sprężynki, razem z parą. Był idealnie niebieski.
Mruknąłem, zadowolony i w sumie niczym nie zaskoczony.
Powróciłem do salonu i usiadłem tam, gdzie poprzednio.
- Mógłbyś w końcu wyjawić powód swojego przybycia, Lucjuszu?- zapytałem.- Jest w pół do pierwszej.- zauważyłem.
- Któreś z was, jeśli nie oboje, powinno być mi wdzięcznym.- blondyn uśmiechnął się jadowicie.
- Oświeć nas, za co.- powiedziałem znudzony.
- Ktoś z nas, tu siedzących i podpowiem, że nie jesteś to ani ty Claudio, ani ty Severusie, przekonał Czarnego Pana, żeby najnowsza rekrutka dzieliła się swoimi Zadaniami ze swoim Mistrzem Eliksirów.
Claudia spojrzała się na ojca Draco z zaskoczeniem i niemą, a ogromną, wdzięcznością w oczach.
Poderwała się z kanapy i ukucnęła przy jego fotelu.
- Jak mogę się panu odwdzięczyć, panie Malfoy?- zapytała cicho, patrząc na człowieka, który uratował ja przed głębokim basenem w Łazience Prefektów.
Pogłaskał ją lekko po głowie.
Przełknąłem ciężko, czując nic innego jak… zazdrość? Tam bardziej, że jego życzenia mogły być… nie, nie mogły… to była dziewczyna jego syna… Chociaż, w sumie mnie to nie za bardzo przeszkadzało. A przecież był moim chrześniakiem…
- Na pewno kiedyś będę potrzebował twojej pomocy.- powiedział ugodowo, wiedząc wściekłe błyski w moich oczach.
- Dziękuję.- wyszeptała  i wróciła na swoje miejsce. Tym razem usiadła trochę bliżej mnie.
Spojrzała na mnie z wielką ulgą, wypisaną na twarzy.
- Teraz trochę mniej przyjemna wiadomość.- ogłosił mój przyjaciel.- Jutro odbędzie się spotkanie, Severusie. Claudia nie jest zaproszona. Tylko osoby z Kręgu.- obwieścił.- Natomiast w święta, mam nadzieję, że zostajesz w Hogwardzie, Claudio. Spotkanie odbędzie się w wigilię.
Kiwnęła lekko głową. Dokładnie jutro miała rozpocząć warzenie Veritaserum, co kiedyś jej zapowiedziałem. Wiedziała, że na święta zostaje.
- Wspaniale.- powiedział Lucjusz.- W takim razie, przekazałem wam już wszystko. Dobranoc.- rzucił i skierował się w stronę kominka.



- Dobranoc, panie Malfoy.- odpowiedziałam grzecznie, a on zniknął w zielonych płomieniach w kominku.
Severus zamknął swój kominek dla sieci Fiuu i ponownie usiadł na kanapie
Spojrzał na mnie uważnie. Czasem naprawdę nie wiedziałam, o czym myśli, czy, co czuje.
- Może powinnaś wrócić na święta do domu…- zaczął.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Ależ sam chciałeś, żebym zrobiła Veritaserum.- przypomniałam mu.
- Z Veritaserum nie ma pośpiechu. Najwyżej Dumbledore ukręci mi głowę.- uśmiechnął się.
Zastanowiłam się.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?- zapytałam.
Zamilkł. Spoglądałam na niego przez dłuższą chwilę, po czym uklęknęłam  przy jego kolanach na miękkiej kanapie.
Domyśliłam się.
- Chcesz, żebym się z nimi pożegnała, prawda?- zapytałam poważnie.
Ocknął się i spojrzał mi w oczy. Dało mi to pewność, że wpadłam na właściwy trop.
- Przejdziesz Inicjację. Nie mogę dać ci pewność, że zobaczysz ich do zakończenia wojny. O ile wcześniej nie zapłacą za swoją… czystość…- użył znacząco dość dziwnego słowa, żeby określić niewierność moich rodziców wobec Voldemorta.
Pomyślałam przez chwilę.
- A co, twoim zdaniem, miałabym tam robić, Severusie?- zapytałam całkiem szczerze.- Składać im życzenia? Uśmiechać się i starać wymazać z twarzy „mogę nie przeżyć kolejnego miesiąca, ale bawmy się dobrze”?- podniósł jeden kącik ust.- Jak miałabym spojrzeć im w oczy?
Milczał i wpatrywał się we mnie.
- Powiedz coś, Severusie.- zażądałam szeptem.
Dalej cisza.
- Nie mogłabyś spojrzeć im w oczy, bo odznaczasz się odwagą i próbujesz pokonać Czarnego Pana, czy dlatego, że utrzymujesz… nieprofesjonalne stosunki ze swoim nauczycielem?- zapytał nagle bardzo poważnie.
Prychnęłam szczerze rozbawiona i cmoknęłam go w usta.
Usiadłam okrakiem na jego kolanach i złapałam jego twarz w swoje ręce, żeby na patrzył.
- Naprawdę tak myślisz? Wciąż nie możesz w to uwierzyć? Że ktoś może cię kochać? Dlaczego?- spytałam w końcu.
- Bo ja…- zaczął, ale urwał.
- Powiedz to, Severusie.- pogładziłam delikatnie jego włosy.
- Nie!- spojrzał na mnie wściekle. Musiało to być dla niego ciężkie.
Odsunęłam się od niego i zeszłam z jego kolan. Zbliżyła się do drzwi.
- Dobranoc, Severusie.- powiedziałam, czując się odrzuconą.- Widzę, że musisz dużo przemyśleć. Wiem, że zaufać komuś to dla ciebie bardzo wiele, ale nie mogę pozwolić na to, żebyś codziennie wypominał mi, że w to nie wierzysz.- zrobiłam krótką przerwę.- Nigdy nie prosiłam, żebyś mnie pokochał, ale mógłbyś mi chociaż zaufać, Severusie.- otarłam gorącą łzę z policzka.- Przykro mi, że uważasz, że byłabym zdolna okłamać ciebie…- końcówkę ledwo wyszeptałam.
Wyszłam z jego kwater, a on nawet nie próbował mnie zatrzymać.
Skierowałam się co swojego dormitorium, w którym zaniosłam się płaczem. Nad sobą, nad nim i tą moją nieszczęśliwą miłością, która nigdy nie zostanie odwzajemniona…

- Claudia…- wyszeptał.

Odcięłam swoje myśli, wyrzucając go całkowicie. Nie miałam najmniejszego zamiaru go słuchać. Miałby choć trochę cywilnej odwagi, żeby spojrzeć mi w oczy. Tchórz!!!
Wpadłam do łazienki i próbowałam zmyć z siebie jego dłonie, usta, wzrok… zapach… Na darmo. Cały czas go czułam. I chciałam go czuć…
Usnęłam, nie przestając płakać, żałując, że nie ma nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Że nie ma Draco… Ale, przecież i tak bym mu nie powiedziała…



Obudziłem się, ze smutkiem i żalem do siebie, że nie ma jej obok mnie. Niemal czułem jeszcze jej głowę na moim torsie… jej nogi, oplatające moje biodra… jej serce bijące nad moim…
W Wielkiej Sali zjawiłem się wcześniej niż kiedykolwiek. Zasiadłem za stołem nauczycielskim, gdy wszyscy dopiero się schodzili. Nie chciałem przegapić jej przyjścia.
Ledwo zauważyłem, kiedy Albus i Minewra zasiedli obok mnie.
Pustość krzesła obok bolała jak nigdy.
- Severusie.- Albus chciał zwrócić na siebie moją uwagę.- Panna Ringroyal nie towarzyszy ci dzisiaj?- zapytał, gdy spojrzałem na niego.
W moich oczach nie mógł zobaczyć nic innego niż rozżalenie, które czułem pierwszy raz w życiu. I to w dodatku do siebie miałem ten żal.
- Jakbyś nie zauważył, jeszcze wcale jej nie ma na Sali.- odpowiedziałem zgryźliwie, jak umiałem najlepiej.
Wtedy weszła do środka.
Miała zapłakaną twarz, ale wyglądała piękniej niż kiedykolwiek. Jednak, czy ona kiedykolwiek wyglądała niepięknie?

- Jasny gwint, Severusie!!! Znowu wszystko spieprzyłeś!- usłyszałem swój głos, który jakoś dziwnie zawsze miał rację…

Skierowała się do stołu Slytherinu, nawet nie patrząc w moją stronę. Usiadła pomiędzy Golthiciem, który natychmiast ją objął, pytając, co się stało, a panną Sommers, która nalała jej ciepłej herbaty i głaskała ją po głowie. Pan Downey wydawał się być oczarowany jej długimi włosami, które gładził cały czas. To wszystko powinienem robić ja…
Dumbledore spojrzał na mnie wyczekująco, ale w końcu sam zaczął rozmowę.
- A jednak pozwoliłeś jej odejść…- westchnął. Zerknąłem na niego. Minerwa też się przysłuchiwała. Milczałem z wymownym wyrazem twarzy.- No, chyba nie myślisz, że uwierzę, że to ona sama z siebie od ciebie odeszła?- wydawał się być rozbawionym.
- Trzaskając drzwiami do tego.- mruknąłem i zorientowałem się od razu, że właśnie potwierdziłem swoje niepoprawne relacje z uczennicą przed samym dyrektorem. Ale było za późno.
Zamknąłem się z przerażeniem, że poddałem się emocjom i palnąłem coś naprawdę głupiego i zaraz stracę pracę.
Patrzył teraz na mnie ze spokojem, zrozumieniem i poczuciem wygranej.
- Uspokój się, Severusie.- powiedział.- Nie zamierzam robić problemów. Właśnie po to musiałem się najpierw upewnić, czy jej uczucie do ciebie jest prawdziwe.
- Ja nigdy…- znów mi się wyrwało.
- Nie czułeś czegoś takiego do żadnej kobiety? Nie patrzyłeś tak na żadną uczennicę? Przecież to wiem, Severusie.- dotknął pocieszycielsko mojego ramienia.
- Ja jej nie kocham.- powiedziałem twardo, próbując samego siebie przekonać do tych słów.
Uśmiechnął się, jakby wołał o pomstę do nieba.
- To wiesz już tylko ty…- odpowiedział i odwrócił się do Minerwy, jak zawsze pozostawiając mnie z przemyśleniami.
Dopiłem kawę i znów spojrzałem na puste miejsce obok mnie. Potem przeniosłem wzrok na stół mojego Domu. I właśnie wtedy, pierwszy raz tamtego dnia moje oczy spotkały jej. Wpatrzone we mnie z bólem tak widocznym, że aż ja go poczułem.
Przełknąłem mocno.
Podniosłem się z siedzenia i nachyliłem do Albusa.
- Ja nie pozwoliłem jej odejść… Odeszła, ale ja ją zawrócę.- wyszeptałem.
Zszedłem z podwyższenia i od razu skierowałem się do stołu okrytego zielonymi obrusami. Czułem na sobie wzrok dyrektora.
Znalazłem ją pomiędzy innymi, dalej otoczoną ręką Golthica.
- Pana zapędy są zupełnie nie do okiełznania nawet podczas śniadania, panie Golthic?- usłyszałem swój mroczny głos, na co cała czwórka na mnie spojrzała.
- Przepraszam, profesorze.- zrobił rozbawioną minę, ale wszyscy odsunęli się od Claudii.
- Panno Ringroyal, możemy porozmawiać?- spojrzałem w jej oczy.
- Proszę się nie krępować, profesorze…- jej usta prawie się nie poruszały, ale jej oczy wyrażały wszystko.
Napięcie między nami i w naszym kontakcie wzrokowym było niesamowicie wysokie i ciągle rosło.
Reszta z siedzących najbliżej wstrzymała oddech, czekając, co ja odpowiem.
- Uważam wczorajszą konwersację za nieskończoną.- wydusiłem w końcu.
Cały czas patrzyła mi w oczy.
- Ja, natomiast, wręcz przeciwnie, uważam temat za zamknięty.- odpowiedziała odważnie. Wszyscy przysłuchiwali się tej wymianie zdań.- Gdyby miał pan coś budującego do dodania, powiedziałby to pan wczoraj. Jednak nic takiego nie usłyszałam.- uniosła idealną brew i zmierzyła mnie wzrokiem. Czułem jej oczy, pożerające moje ciało, jednak ciągle wpatrywała się w moje. Napięcie sięgnęło zenitu.
Spojrzałem na Albusa, który słuchał. Szybkim skinięciem głowy kazał mi kontynuować.
W moich oczach była już tylko namiętność nie do okiełznania.
- Kilka koneksji do tamtego tematu mogłoby panią zainteresować.- przełknąłem ślinę.
- Więc proszę mnie zainteresować… profesorze…- wyraźnie pogrywała sobie ze mną na oczach całej szkoły. Ale dla reszty to było tylko bezczelność, nie mogli zauważyć tego, co ja. Robili zakłady, ile zabiorę jej za to punktów. Dla mnie to był wyrazisty flirt…
Nie mogłem przemówić do niej poprzez legilimencję. Była mocno zamknięta.
- Myliłem się wczoraj. Miała pani rację. Dała pani wystarczającą ilość dowodów na to, że należy pani… ufać.- wydusiłem z siebie.
Wszyscy przestali oddychać. Właśnie przyznałem się do błędu przed całym Hogwartem. Ale nie mogłem pozwolić na to, żeby odeszła. Nie mogłem jej stracić. Wciąż nie dostałem karty z odpowiedziami…
- Cóż… widzę, że rzeczywiście powinniśmy omówić to na osobności.- uśmiechnęła się i dostrzegłem błysk w jej oku, mówiący mi, że jestem na dobrej drodze do celu.
Wstała i wyszła z Sali, pozostawiając wszystkich w ciężkim szoku.
Wyszedłem za nią.
Opierała się o ścianę i mierzyła mnie zachłannie wzrokiem.
- Chodźmy do mnie.- zaproponowałem.
- Nie.- odmówiła.- Albo tu, albo wcale.- oponowała.
Patrzyłem na nią prze chwilę. Korytarze były puste. Tylko ona i ja.
Podszedłem bliżej niej. Dzieliło nas około pół metra. Bezpieczna odległość.
- Przepraszam…- wyszeptałem w końcu.
- Nie dosłyszałam, mógłbyś powtórzyć?- zrobiła złośliwą minę. Doskonale wiedziałem, że usłyszała.
Zbliżyłem się, wkraczając na niebezpieczną odległość i dotknąłem jej policzka, sprawiając, żeby nie mogła odwrócić wzroku. Mój dotyk sprawił, że jakakolwiek złośliwość z niej wyparowała.
- Przepraszam, Claudia…- powiedziałem trochę głośniejszym szeptem. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy.- Już nigdy nie podważę twojego uczucia. Ufam ci, naprawdę.- zapewniłem ją.- Gdyby tak nie było, nie dopuściłbym cię do siebie tak blisko. Nie dopuściłbym w ogóle…- nagle wszystko było składne, a z moich ust wylał się potok słów.- Czy potrafisz sobie wyobrazić, jaką furię poczułem, gdy tamten mężczyzna chciał cię udusić? Wątpię. Ufam ci. Dlatego mam pewność, że nie zawiedziesz planu.- przejechałem kciukiem po jej policzku, wywołując u niej przyjemny dreszcz.- Dlaczego nie potrafię uwierzyć w to, że ktoś mnie kocha?- poczułem ogromny ból.- Bo nie wiem, czym jest miłość…- wyznałem ledwo słyszalnym głosem.
Jej usta zamknęły moje w pocałunku. Były takie słodkie. Takie… moje…
Przygarnąłem ją do siebie mocno i pogłębiłem pocałunek. Pragnęła mnie. Całe jej ciało lgnęło do mnie.
Jedną rękę zanurzyła w moich włosach, drugą trzymała na karku i przyciągał mnie do siebie by za chwilę posiąść moje usta językiem. Oddawałem pocałunek z tak wielką przyjemnością, że nie potrafiłem zrozumieć, jak przeżyłem bez niej tyle czasu.
Nie wiem do czego mogłoby dojść na środku korytarza, gdyby nie to, że nadleciała sowa i upuściła przy nas list. Zaadresowany do Claudii.



Z zapomnienia obudziło mnie pochuchiwanie sowy, która nie wiem, kiedy znalazła się nagle obok nas.
Oderwałam się od niego, który zdawał się nic jeszcze nie usłyszeć.
Sięgnęłam po list, leżący u moich stóp. Czarna koperta.
Przeszedł mnie dreszcz, ale tym razem nie raziła prądem.
Była zaadresowana do mnie.
Westchnęłam i spojrzałam na Severusa.
Otworzyłam kopertę, zabezpieczoną jedynie paroma klątwami, które szybko zerwałam.

O kolejnym Zadaniu dowiesz się podczas dzisiejszego spotkania Kręgu. Przybądź na nie razem z Severusem. Powinnaś mu o tym powiedzieć.

Lord Voldemord


Podałam list Severusowi. Przeleciał go szybko wzrokiem, po czym objął mnie i przytulił.
- Czego on może teraz od ciebie chcieć…?- wyszeptał mi do ucha.
Pocałowałam go szybko i odsunęłam się, gdy zauważyłam, że drzwi się otwierają. Zobaczyłam w nich Davida.
- Cóż, uważam, że pana tłumaczenie jest dość przekonujące, niemniej jednak utrzymuję swoją pozycję w tej sprawie.- mówiłam poważnie.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka, za którym wyszła reszta szóstego roku. Wszyscy skierowali się na Historię Magii.
- Jest pani bardzo uparta, panno Ringroyal.- uśmiechnął się, chociaż nikt oprócz mnie tego nie widział.- Szlaban zacznie się dzisiaj o dziewiątej. Proszę się nie spóźnić. A, tak.- przypomniał sobie o czymś lub może dopiero coś wymyślił.- Proszę za mną. Poprowadzi pani lekcje trzeciego roku Ravenclaw i Gryffindoru.
Uśmiechnęłam się i podążyłam za nim do lochów. Cieszyłam się. W końcu omijało mnie podwójne Mugoloznawstwo, na które miałam nie chodzić od nowego semestru.
Szliśmy w ciszy.
Przed salą czekali na nas już uczniowie. Weszliśmy pierwsi do środka, a później oni, szybko zajmując miejsca.
Severus poszedł do kantorka. Spojrzałam w harmonogram. Coś niesamowicie śmierdziało w klasie… jakby? Szlamem?
- Otwórzcie na stronie 372., weźcie składniki przygotowane na tackach i zacznijcie Eliksir Rozdymający.- powiedziałam, jedynie siłą woli powstrzymując się od zatkania nosa.
Wypróbowałam kilka zaklęć, które mogłyby ewentualnie zniwelować odór, ale żadne z nich nie zadziałało.
Zeszłam szybko z podwyższenia i wyszłam szybko z Sali, zaczerpując powietrza.
Skierowałam się do kwater Severusa.
- Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią.- podałam hasło, które Severus zmienił od pobytu w Hogsmeade. Podał mi je wczoraj na lekcji.
Weszłam do środka i z jego laboratorium wzięłam Eliksir Euforii, który miał piękną woń kobiecych perfum i wróciłam do Sali.
Gdy weszłam, Severus stał na podeście, wyraźnie zastanawiając się, gdzie ja sobie poszłam.
Stanęłam obok niego.
- Profesorze, co tu się działo?- zapytałam.
Spojrzał się sugestywnie na jednego z chłopaków.
- Robili wczoraj Eliksir Bombaku. A ten Nie- Dość- Rozwinięty- By- Być- Na- Trzecim- Roku Gryfon rozsadził kociołek, obryzgując wszystkich zielonym szlamem.- powiedział wściekle. Chłopak nie podniósł wzroku ani razu.- Próbowałem wszystkich zaklęć, nic nie działa. Musimy poczekać, aż wywietrzeje.
- Albo i nie…- uśmiechnęłam się.
Włączyłam palnik, ustawiłam statyw, a w nim umieściłam flakonik z eliksirem. Ciecz momentalnie zaczęła parować. Rzuciłam zaklęcie wiatru, które wspomagało dyfuzję.
Spojrzałam się zadowolona na Severusa, gdy dochodził do nas jedynie cudowny zapach, w którym każdy czuł, co chciał – to, co było jego ulubioną wonią.
Profesor wyglądał na zaskoczonego i równie zadowolonego, że nie musi już wąchać tego okropnego zapachu szlamu.
- Co pan czuje, profesorze?- uniosłam sugestywnie brew. Wiedział, o co pytam.
- Czerwone róże…- wyszeptał.- A pani?
- Cytrusy i miętę…- uśmiechnęłam się prowokująco i wyszłam do kantorka.
Po chwili był tam również on. Rzucił szybko zaklęcie wyciszające i zaczął mnie całować, od razu przechodząc do rzeczy.
Oplotłam go nogami, gdy uniósł mnie do góry i posadził na stole. Był wszędzie.
Nie całe trzy minuty później kochaliśmy się na kozetce, czując, że wczorajsza noc była zmarnowana i chcąc ją nadrobić.
Opadł na mnie, gdy oboje osiągnęliśmy spełnienie i przytulił mnie mocno, czuło całując. Doskonale wiedział, że potrzebowałam zwykłej bliskości.
- Severusie…- wyszeptałam.
- Hmm…?- spojrzał na mnie.
- Zmieniłam dziś rano hasło do mojego dormitorium. Jak jeszcze byłam wściekła.- wytłumaczyłam. Spojrzał na mnie wyczekująco. Miał obowiązek znać hasła do wszystkich dormitoriów i poziomów.- Nie rań osoby, której nie możesz zabić.- wyszeptałam.
Hasło było tak samo znaczące, co i jego.
Uśmiechnął się smutno, ale chyba pomyślał o tym samym, co i ja, bo pocałował mnie od razu.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiliśmy?- uniósł brew do góry w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Wydaje mi się, profesorze, że kochaliśmy się w środku lekcji, bez uprzedniego zablokowania drzwi do kantorka.- powiedziałam próbując nie pęknąć ze śmiechu, analizując naszą żądzę do siebie nawzajem.
- Dobrze, że je wyciszyłem. Minerwa by cię usłyszała, a ma teraz Transmutacje u siebie.- zaśmiał się.
Udałam obrażoną i podniosłam się.
Oboje zaczęliśmy się ubierać.
- Włożyć dzisiaj sukienkę?- zapytałam.
- Co?- z początku nie wiedział, o czym mówią.- A, no tak…- jeszcze czuł przyjemność i nie myślał logicznie.
- W porządku.- wstałam gotowa i wyszłam z kantorka.
Wszyscy pracowali, niczym się nie przejmując.
Uśmiechnęłam się do siebie w duchu na myśl o tym, co właśnie się stało. I za nic w świecie tego nie żałując.
Cieszyłam się, że wreszcie doszłam do porozumienia z Severusem, że wreszcie powiedział mi,  że mi ufa. A jeżeli nie wiedział, czym jest miłość, miałam zamiar mu to wyjaśnić. Godzinę przed szlabanem.


å Eliksir Euforii powoduje nadmierny chichot i chęć łapania ludzi za nosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz