19. Odeszła,
ale ja ją zawrócę.
- Severusie, powiedz mi, jak wasz prace po…
drugiej stronie…?- Dumbledore spojrzał na mnie znacząco.
Wezwał mnie do siebie tego wieczora. Wrócił
wcześniej. Właściwie nie było go tylko jeden dzień. Gdzie był? W Dolinie Godryka
Gryffindora. Po co? Tego nikomu nie powiedział.
- Bez znaczących zmian.- odpowiedziałem chłodno.
Siedziałem na swoim fotelu w jego biurze i
patrzyłem zimno w jego oczy, próbując osądzić, czy Minerwa sobie żartowała
podczas śniadanie, czy rzeczywiście rzucili zaklęcie na naszyjnik Claudii i
teraz znają jej uczucia wobec… domniemanej
osoby…
- Severusie, wydajesz się być nieobecny.-
popatrzyła na mnie uważnie i kontynuował.- Przestałeś mnie informować o waszych
postępach. Nie bądź zdziwiony, że chcę się dowiedzieć, jaka jest obecna
sytuacja.
- Gdyby było ci o czym powiedzieć, to bym to
powiedział.- odparowałem.- Nie potrafisz zrozumieć, że NIC. SIĘ. NIE. DZIEJE.
?- oddzieliłem wyrazy, mając nadzieję, że wreszcie zakończy ten temat.
Moje nadzieje, oczywiście, okazały się płonne.
- Kiedyś mówiłeś mi tak wiele. Dlaczego nagle
wszystko ucichło? Czyżby Sam- Wiesz- Kto miał jakieś problemy, Severusie?- był podejrzliwy.
- Jego jedynym problemem jest w tej chwili nabór
do Wielkiej Armii, Albusie.- poddałem się i zdecydowałem odpowiadać cokolwiek.
- Zabrał się już za uczniów Hogwartu?
- Z tego, co na razie wiem, ma obecnie na oku
Davida Golthica.
- I Claudię…- dodał.
- I pannę Ringroyal.- potwierdziłem oficjalnie.
Skinął głową i wyszedł bez słowa do innego
pomieszczenia.
Zamknąłem oczy.
-
Severusie…?- usłyszałem swoje imię i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie
wiedziałem, że myślenie o mnie znajduje się w przepisie na Eliksir Euforii,
panno Ringroyal.- odpowiedziałem.
Zachichotała
cicho.
- Mam
dziesięć minut przerwy w warzeniu, profesorze. Mogę myśleć o czym tylko chcę…
- I
dlatego myślisz o mnie?- byłem pewien, że poczuje, jak unoszę prawą brew,
drocząc się z nią.
- Skoro
jesteś jedynym, czego chcę…- westchnęła i przerwała połączenie.
Chciałbym ją teraz widzieć…
- Severusie…- znów usłyszałem wołanie.- Czyżbyś
zażywał relaksu?- uśmiechnął się rozbawiony Albus.
Spojrzałem na niego wściekle.
- A może myślisz o…- zaczął.
- Czymś konkretnym?- podsunąłem mu.
- Kimś
konkretnym.- zakończył ze znaczącym uśmiechem.
Teraz byłem jeż pewien, że oni wiedzą.
- Doprawdy, Albusie, nie wiem, dlaczego wysnuwasz
tak śmieszne wnioski, zamiast skupić się na tym, dlaczego tu jestem.- zmrużyłem
oczy.
- Pomyślałem, że mógłbyś sobie kogoś znaleźć.-
wyznał szczerze.
Ostatnie wątpliwości rozwiane.
- Mówiąc „kogoś” masz, oczywiście, na myśli „kobietę,
którą pokochasz”?- zapytałem zgryźliwie.
- Owszem.- uśmiechnął się.
- Zapomniałeś jedynie, że JA. NIE. KOCHAM.-
warknąłem.
Myślał przez chwilę.
- Kiedy zaczniecie właściwą pracę w Jego Armii?-
zmienił temat.
- Gdy panna Ringroyal przejdzie Inicjację.-
odpowiedziałem zimno.
- Czyli Inicjacja jest nieunikniona?- wydawał się
być zmartwiony.
Zmierzyłem go wzrokiem.
- A czego się spodziewałeś?- zakpiłem.- Że od razu
go pokonamy, gdy tylko jakaś uczennica do nas dołączy?- dodałem, mówiąc bolesne
„jakaś”.- Musi mu udowodnić, że jest mu oddana. A Malfoy i Zabini to co? Nimi
się tak nie przejmowałeś.- wytknąłem mu.
- Bo ich rodzice i tak byli Śmierciożercami.-
wytłumaczył szybko.- Natomiast Tess i Quentin Ringroyal są czyści.
- To ona będzie składać przysięgę, nie oni. Więc
pozostaną… czyści, jeśli ci tak
bardzo na tym zależy.- burknąłem.
Patrzył się na mnie i nic nie mówił.
- Albusie, jeżeli pozwolisz, wrócę już do siebie.
Panna Ringroyal warzy Eliksir Euforii.
Zaśmiał się.
- W takim razie, uważaj na swój nos. å- zachichotał.
- Będę.- odpowiedziałem twardo i chłodno.
Skierowałem się do drzwi, ale, gdy naciskałem
klamkę poczułem jego dłoń na swoim ramieniu.
Odwróciłem się natychmiast w jego stronę.
- Nie pozwól jej odejść, Severusie.- spojrzał mi w
oczy.- Bo jeżeli tak się stanie, będzie wielu gotowych ją pocieszyć…-
zmodulował znacząco głos i wyszedł ze swojego biura.
Skierowałem się do lochów.
Nie myślałem o niczym. Najważniejsze było dla mnie
znaleźć się jak najszybciej u siebie. Czy dlatego, że chciałem wreszcie
odizolować się od innych? Czy może dlatego, że Ona tam była?
- Szlak by to trafił!- zakląłem, gdy uświadomiłem
sobie, że tylko i wyłącznie z Jej powodu chciałem tam być.
Przemierzałem korytarz długimi krokami, próbując
nie biec, a iść miarowo i równo, co nie było zbytnio łatwe.
Wpadłem do swoich kwater nagle i głośno, co
sprawiło, że Claudia podskoczyła na stołku, mieszając eliksir.
Złapała się ręką za serce i spojrzała na mnie
wściekle.
- Chcesz mieć dziurę w stole?!- krzyknęła z
udawaną złości, po czym podniosła się i podeszła do mnie.
Uniosła się na palcach i cmoknęła mój policzek.
Tym niewinnym gestem zdecydowanie poprawiła mi humor.
Powróciła na swoje miejsce i kontynuowała
mieszanie.
Zająłem miejsce w fotelu i przyglądałem się jej z
zaciekawieniem.
- Nie pytasz, czego chciał Dumbledore?- zapytałem
lekko zaskoczony, że nie obrzuciła mnie milionem pytań.
- Jeżeli będziesz chciał, sam powiesz.- odrzekła
spokojnie.- Jesteś profesorem i są rzeczy, o których uczniom się nie mówi,
przecież to wiem i doskonale rozumiem.
Analizowałem przez chwilę jej słowa. Była cudowna.
- Nie rozmawialiśmy o szkole.- odparłem.-
Właściwie całe to spotkanie było pretekstem do…- słowa ugrzęzły mi w gardle. W
sumie nie wiedziałem, czy mówić jej o tym, czy nie.
- Jak nie chcesz, to nie mów.- spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
Pokiwałem lekko głową i wtedy usłyszałem świst
dochodzący z salonu.
Wywróciłem oczami.
- Ani chwili spokoju…
Zaśmiała się cicho.
Wyszedłem do wyżej wymienionej części moich kwater
i zmierzyłem przymrużonym wzrokiem prostą sylwetkę Lucjusz, uśmiechającego się
mrocznie. Jak zawsze.
- Lucjusz.- powitałem go stwierdzeniem faktu.
- Severus.- odwdzięczył się, zaśmiał cicho i
usiadł w fotelu. Odetchnął głęboko. Poczuł zapach kobiecych perfum.- Nie jesteś
sam?- zapytał znacząco i uniósł brew.
- Claudia warzy Eliksir Euforii.- wytłumaczyłem,
skąd wziął się ten zapach.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zawołaj ją.- polecił mi.
- Lucjuszu, ona ma praktyki. Jest w środku
warzenia eliksiru. Nie może cię obecnie zaszczycić swoją obecnością.-
powiedziałem z przekorą i usiadłem na kanapie.
Uśmiechnął się.
- Claudio, przyjdź do nas, gdy skończysz!-
powiedział głośno. Nie… Lucjusz nie miał w zwyczaju krzyczeć.
- Dobrze, panie Malfoy.- odpowiedziała uprzejmie.
Od razu rozpoznała jego głos.
Spojrzałem na niego, oczekując, że coś powie, ale
on tylko uniósł brew.
- Zaczekamy na Claudię.- oznajmił.
Zamknąłem oczy i zacząłem w głowie mówić przepis
na Eliksir Wielosokowy. Dla uspokojenia. Moje nerwy naprawdę były już dzisiaj
zszarpane.
Po tym, jak
zakończyły się lekcje Wymiany, gdzie jedynie (a może aż) połowa klasy uwarzyła
Eliksir Pieprzowy poprawnie, Claudia razem ze swoimi wychowankami podążyła na
resztę zajęć, na które chciała uczęszczać, głównie z powodu Zaklęć,
Transmutacji i Numerologii. Jak się zorientowałam, lubiła też Obronę Przed
Czarną Magią. Później było już tylko gorzej. Na podwójnych Eliksirach trzeciego
roku Ravenclaw i Gryffindoru jeden z kompletnych idiotów rozsadził swój
kociołek i obryzgał wszystkich jakąś szczególnie śmierdzącą, zieloną
substancją, przypominającą szlam. Do tej pory ją czułem. Całą przerwę między
popołudniowymi zajęciami zajęło mi usuwanie skutków jego „pracy” i sprzątanie
Sali Eliksirów. Istny koszmar. Miesiąc szlabanu z Filchem, bo więcej dać nie
mogłem. Nikt nie ucierpiał, a on był dopiero na trzecim roku i według statutu
Hogwartu „miał jeszcze do tego prawo”. Cholerny Gryfon… Na kolejnych dwóch
lekcjach, szósty rok Slytherin/ Gryffindor, znów skoczyło mi ciśnienie, gdy kolejny
cholerny, głupi Gryfon rozciął sobie palec, do którego dostał się toksyczny
piołun. Zemdlenie, padaczka i Skrzydło Szpitalne. Na jego nieszczęście, a z
mojego poczucia obowiązku i dokopania mu, gdy wyzdrowieje, w miarę szybko
podałem mu Łzy Feniksa. I tak by przeżył, ale teraz będę mógł go ukarać za
niesubordynację i brak skupienia znacznie szybciej. Ostatnia lekcja, piąty rok
Ravenclaw vs. Hufflepuff, miał całkowity niefart, będąc moją ostatnią klasą
tamtego dnia. Szczególnie, że oddawałem ich bzdurne wypracowania. Ostatecznie
oprócz rzędów jedyneczek odebrałem 50 punktów tej słabej imitacji Gryffindoru i
45, chcącym być Ślizgonami, Puchonom.
Ale chyba najbardziej nie mogłem pogodzić się z
tym, że jedyną rzeczą, która sprawiła, że nie pourywałem dzisiaj uczniom głów
było dziwne ciepło na wspomnienie jej słów wyznania i dzisiejszego poranku.
Z zamyślenia obudziło mnie poczucie, że część
kanapy obok mnie zapada się nieznacznie.
Otworzyłem oczy o ujrzałem Claudię, siedzącą w
drugim rogu kanapy.
Lucjusz uśmiechał się.
- Skończyłam, profesorze.- oznajmiła, patrząc na
mnie.
Wstałem i wyszedłem do laboratorium, aby zobaczyć
olśniewający porządek i gotowy eliksir, nad którym unosiły się sprężynki, razem
z parą. Był idealnie niebieski.
Mruknąłem, zadowolony i w sumie niczym nie
zaskoczony.
Powróciłem do salonu i usiadłem tam, gdzie
poprzednio.
- Mógłbyś w końcu wyjawić powód swojego przybycia,
Lucjuszu?- zapytałem.- Jest w pół do pierwszej.- zauważyłem.
- Któreś z was, jeśli nie oboje, powinno być mi
wdzięcznym.- blondyn uśmiechnął się jadowicie.
- Oświeć nas, za co.- powiedziałem znudzony.
- Ktoś z nas, tu siedzących i podpowiem, że nie
jesteś to ani ty Claudio, ani ty Severusie, przekonał Czarnego Pana, żeby
najnowsza rekrutka dzieliła się swoimi Zadaniami ze swoim Mistrzem Eliksirów.
Claudia spojrzała się na ojca Draco z zaskoczeniem
i niemą, a ogromną, wdzięcznością w oczach.
Poderwała się z kanapy i ukucnęła przy jego
fotelu.
- Jak mogę się panu odwdzięczyć, panie Malfoy?- zapytała
cicho, patrząc na człowieka, który uratował ja przed głębokim basenem w Łazience Prefektów.
Pogłaskał ją lekko po głowie.
Przełknąłem ciężko, czując nic innego jak… zazdrość? Tam bardziej, że jego życzenia
mogły być… nie, nie mogły… to była dziewczyna jego syna… Chociaż, w sumie mnie
to nie za bardzo przeszkadzało. A przecież był moim chrześniakiem…
- Na pewno kiedyś będę potrzebował twojej pomocy.-
powiedział ugodowo, wiedząc wściekłe błyski w moich oczach.
- Dziękuję.- wyszeptała i wróciła na swoje miejsce. Tym razem usiadła
trochę bliżej mnie.
Spojrzała na mnie z wielką ulgą, wypisaną na
twarzy.
- Teraz trochę mniej przyjemna wiadomość.- ogłosił
mój przyjaciel.- Jutro odbędzie się spotkanie, Severusie. Claudia nie jest
zaproszona. Tylko osoby z Kręgu.- obwieścił.- Natomiast w święta, mam nadzieję,
że zostajesz w Hogwardzie, Claudio. Spotkanie odbędzie się w wigilię.
Kiwnęła lekko głową. Dokładnie jutro miała
rozpocząć warzenie Veritaserum, co kiedyś jej zapowiedziałem. Wiedziała, że na
święta zostaje.
- Wspaniale.- powiedział Lucjusz.- W takim razie,
przekazałem wam już wszystko. Dobranoc.- rzucił i skierował się w stronę
kominka.
- Dobranoc, panie Malfoy.- odpowiedziałam
grzecznie, a on zniknął w zielonych płomieniach w kominku.
Severus zamknął swój kominek dla sieci Fiuu i
ponownie usiadł na kanapie
Spojrzał na mnie uważnie. Czasem naprawdę nie
wiedziałam, o czym myśli, czy, co czuje.
- Może powinnaś wrócić na święta do domu…- zaczął.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Ależ sam chciałeś, żebym zrobiła Veritaserum.-
przypomniałam mu.
- Z Veritaserum nie ma pośpiechu. Najwyżej
Dumbledore ukręci mi głowę.- uśmiechnął się.
Zastanowiłam się.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie?- zapytałam.
Zamilkł. Spoglądałam na niego przez dłuższą
chwilę, po czym uklęknęłam przy jego
kolanach na miękkiej kanapie.
Domyśliłam się.
- Chcesz, żebym się z nimi pożegnała, prawda?-
zapytałam poważnie.
Ocknął się i spojrzał mi w oczy. Dało mi to
pewność, że wpadłam na właściwy trop.
- Przejdziesz Inicjację. Nie mogę dać ci pewność,
że zobaczysz ich do zakończenia wojny. O ile wcześniej nie zapłacą za swoją… czystość…- użył znacząco dość dziwnego
słowa, żeby określić niewierność moich rodziców wobec Voldemorta.
Pomyślałam przez chwilę.
- A co, twoim zdaniem, miałabym tam robić, Severusie?-
zapytałam całkiem szczerze.- Składać im życzenia? Uśmiechać się i starać
wymazać z twarzy „mogę nie przeżyć kolejnego miesiąca, ale bawmy się dobrze”?-
podniósł jeden kącik ust.- Jak miałabym spojrzeć im w oczy?
Milczał i wpatrywał się we mnie.
- Powiedz coś, Severusie.- zażądałam szeptem.
Dalej cisza.
- Nie mogłabyś spojrzeć im w oczy, bo odznaczasz
się odwagą i próbujesz pokonać Czarnego Pana, czy dlatego, że utrzymujesz…
nieprofesjonalne stosunki ze swoim nauczycielem?- zapytał nagle bardzo poważnie.
Prychnęłam szczerze rozbawiona i cmoknęłam go w
usta.
Usiadłam okrakiem na jego kolanach i złapałam jego
twarz w swoje ręce, żeby na patrzył.
- Naprawdę tak myślisz? Wciąż nie możesz w to
uwierzyć? Że ktoś może cię kochać? Dlaczego?- spytałam w końcu.
- Bo ja…- zaczął, ale urwał.
- Powiedz to, Severusie.- pogładziłam delikatnie
jego włosy.
- Nie!- spojrzał na mnie wściekle. Musiało to być
dla niego ciężkie.
Odsunęłam się od niego i zeszłam z jego kolan.
Zbliżyła się do drzwi.
- Dobranoc, Severusie.- powiedziałam, czując się
odrzuconą.- Widzę, że musisz dużo przemyśleć. Wiem, że zaufać komuś to dla
ciebie bardzo wiele, ale nie mogę pozwolić na to, żebyś codziennie wypominał
mi, że w to nie wierzysz.- zrobiłam krótką przerwę.- Nigdy nie prosiłam, żebyś
mnie pokochał, ale mógłbyś mi chociaż zaufać, Severusie.- otarłam gorącą łzę z
policzka.- Przykro mi, że uważasz, że byłabym zdolna okłamać ciebie…- końcówkę
ledwo wyszeptałam.
Wyszłam z jego kwater, a on nawet nie próbował
mnie zatrzymać.
Skierowałam się co swojego dormitorium, w którym
zaniosłam się płaczem. Nad sobą, nad nim i tą moją nieszczęśliwą miłością,
która nigdy nie zostanie odwzajemniona…
-
Claudia…- wyszeptał.
Odcięłam swoje myśli, wyrzucając go całkowicie.
Nie miałam najmniejszego zamiaru go słuchać. Miałby choć trochę cywilnej
odwagi, żeby spojrzeć mi w oczy. Tchórz!!!
Wpadłam do łazienki i próbowałam zmyć z siebie
jego dłonie, usta, wzrok… zapach… Na darmo. Cały czas go czułam. I chciałam go
czuć…
Usnęłam, nie przestając płakać, żałując, że nie ma
nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Że nie ma Draco… Ale, przecież i tak bym mu
nie powiedziała…
Obudziłem się, ze smutkiem i żalem do siebie, że
nie ma jej obok mnie. Niemal czułem jeszcze jej głowę na moim torsie… jej nogi,
oplatające moje biodra… jej serce bijące nad moim…
W Wielkiej Sali zjawiłem się wcześniej niż
kiedykolwiek. Zasiadłem za stołem nauczycielskim, gdy wszyscy dopiero się
schodzili. Nie chciałem przegapić jej przyjścia.
Ledwo zauważyłem, kiedy Albus i Minewra zasiedli
obok mnie.
Pustość krzesła obok bolała jak nigdy.
- Severusie.- Albus chciał zwrócić na siebie moją
uwagę.- Panna Ringroyal nie towarzyszy ci dzisiaj?- zapytał, gdy spojrzałem na
niego.
W moich oczach nie mógł zobaczyć nic innego niż rozżalenie,
które czułem pierwszy raz w życiu. I to w dodatku do siebie miałem ten żal.
- Jakbyś nie zauważył, jeszcze wcale jej nie ma na
Sali.- odpowiedziałem zgryźliwie, jak umiałem najlepiej.
Wtedy weszła do środka.
Miała zapłakaną twarz, ale wyglądała piękniej niż
kiedykolwiek. Jednak, czy ona kiedykolwiek wyglądała niepięknie?
- Jasny
gwint, Severusie!!! Znowu wszystko spieprzyłeś!- usłyszałem swój głos, który
jakoś dziwnie zawsze miał rację…
Skierowała się do stołu Slytherinu, nawet nie
patrząc w moją stronę. Usiadła pomiędzy Golthiciem, który natychmiast ją objął,
pytając, co się stało, a panną Sommers, która nalała jej ciepłej herbaty i
głaskała ją po głowie. Pan Downey wydawał się być oczarowany jej długimi
włosami, które gładził cały czas. To
wszystko powinienem robić ja…
Dumbledore spojrzał na mnie wyczekująco, ale w
końcu sam zaczął rozmowę.
- A jednak pozwoliłeś jej odejść…- westchnął.
Zerknąłem na niego. Minerwa też się przysłuchiwała. Milczałem z wymownym
wyrazem twarzy.- No, chyba nie myślisz, że uwierzę, że to ona sama z siebie od
ciebie odeszła?- wydawał się być rozbawionym.
- Trzaskając drzwiami do tego.- mruknąłem i
zorientowałem się od razu, że właśnie potwierdziłem swoje niepoprawne relacje z
uczennicą przed samym dyrektorem. Ale było za późno.
Zamknąłem się z przerażeniem, że poddałem się
emocjom i palnąłem coś naprawdę głupiego i zaraz stracę pracę.
Patrzył teraz na mnie ze spokojem, zrozumieniem i
poczuciem wygranej.
- Uspokój się, Severusie.- powiedział.- Nie
zamierzam robić problemów. Właśnie po to musiałem się najpierw upewnić, czy jej
uczucie do ciebie jest prawdziwe.
- Ja nigdy…- znów mi się wyrwało.
- Nie czułeś czegoś takiego do żadnej kobiety? Nie
patrzyłeś tak na żadną uczennicę? Przecież to wiem, Severusie.- dotknął
pocieszycielsko mojego ramienia.
- Ja jej nie kocham.- powiedziałem twardo,
próbując samego siebie przekonać do tych słów.
Uśmiechnął się, jakby wołał o pomstę do nieba.
- To wiesz już tylko ty…- odpowiedział i odwrócił
się do Minerwy, jak zawsze pozostawiając mnie z przemyśleniami.
Dopiłem kawę i znów spojrzałem na puste miejsce
obok mnie. Potem przeniosłem wzrok na stół mojego Domu. I właśnie wtedy,
pierwszy raz tamtego dnia moje oczy spotkały jej. Wpatrzone we mnie z bólem tak
widocznym, że aż ja go poczułem.
Przełknąłem mocno.
Podniosłem się z siedzenia i nachyliłem do Albusa.
- Ja nie
pozwoliłem jej odejść… Odeszła, ale ja ją zawrócę.- wyszeptałem.
Zszedłem z podwyższenia i od razu skierowałem się
do stołu okrytego zielonymi obrusami. Czułem na sobie wzrok dyrektora.
Znalazłem ją pomiędzy innymi, dalej otoczoną ręką
Golthica.
- Pana zapędy są zupełnie nie do okiełznania nawet
podczas śniadania, panie Golthic?- usłyszałem swój mroczny głos, na co cała
czwórka na mnie spojrzała.
- Przepraszam, profesorze.- zrobił rozbawioną minę,
ale wszyscy odsunęli się od Claudii.
- Panno Ringroyal, możemy porozmawiać?- spojrzałem
w jej oczy.
- Proszę się nie krępować, profesorze…- jej usta prawie się nie poruszały, ale jej oczy
wyrażały wszystko.
Napięcie między nami i w naszym kontakcie wzrokowym
było niesamowicie wysokie i ciągle rosło.
Reszta z siedzących najbliżej wstrzymała oddech,
czekając, co ja odpowiem.
- Uważam wczorajszą konwersację za nieskończoną.-
wydusiłem w końcu.
Cały czas patrzyła mi w oczy.
- Ja, natomiast, wręcz przeciwnie, uważam temat za
zamknięty.- odpowiedziała odważnie. Wszyscy przysłuchiwali się tej wymianie
zdań.- Gdyby miał pan coś budującego do dodania, powiedziałby to pan wczoraj.
Jednak nic takiego nie usłyszałam.- uniosła idealną brew i zmierzyła mnie
wzrokiem. Czułem jej oczy, pożerające moje ciało, jednak ciągle wpatrywała się
w moje. Napięcie sięgnęło zenitu.
Spojrzałem na Albusa, który słuchał. Szybkim
skinięciem głowy kazał mi kontynuować.
W moich oczach była już tylko namiętność nie do
okiełznania.
- Kilka koneksji do tamtego tematu mogłoby panią zainteresować.- przełknąłem ślinę.
- Więc proszę mnie zainteresować… profesorze…-
wyraźnie pogrywała sobie ze mną na oczach całej szkoły. Ale dla reszty to było
tylko bezczelność, nie mogli zauważyć tego, co ja. Robili zakłady, ile zabiorę
jej za to punktów. Dla mnie to był wyrazisty flirt…
Nie mogłem przemówić do niej poprzez legilimencję.
Była mocno zamknięta.
- Myliłem się wczoraj. Miała pani rację. Dała pani
wystarczającą ilość dowodów na to, że należy pani… ufać.- wydusiłem z siebie.
Wszyscy przestali oddychać. Właśnie przyznałem się
do błędu przed całym Hogwartem. Ale nie mogłem pozwolić na to, żeby odeszła.
Nie mogłem jej stracić. Wciąż nie dostałem karty z odpowiedziami…
- Cóż… widzę, że rzeczywiście powinniśmy omówić to
na osobności.- uśmiechnęła się i dostrzegłem błysk w jej oku, mówiący mi, że
jestem na dobrej drodze do celu.
Wstała i wyszła z Sali, pozostawiając wszystkich w
ciężkim szoku.
Wyszedłem za nią.
Opierała się o ścianę i mierzyła mnie zachłannie
wzrokiem.
- Chodźmy do mnie.- zaproponowałem.
- Nie.- odmówiła.- Albo tu, albo wcale.-
oponowała.
Patrzyłem na nią prze chwilę. Korytarze były
puste. Tylko ona i ja.
Podszedłem bliżej niej. Dzieliło nas około pół
metra. Bezpieczna odległość.
- Przepraszam…- wyszeptałem w końcu.
- Nie dosłyszałam, mógłbyś powtórzyć?- zrobiła
złośliwą minę. Doskonale wiedziałem, że usłyszała.
Zbliżyłem się, wkraczając na niebezpieczną
odległość i dotknąłem jej policzka, sprawiając, żeby nie mogła odwrócić wzroku.
Mój dotyk sprawił, że jakakolwiek złośliwość z niej wyparowała.
- Przepraszam, Claudia…- powiedziałem trochę
głośniejszym szeptem. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy.- Już nigdy nie
podważę twojego uczucia. Ufam ci, naprawdę.- zapewniłem ją.- Gdyby tak nie
było, nie dopuściłbym cię do siebie tak blisko. Nie dopuściłbym w ogóle…- nagle
wszystko było składne, a z moich ust wylał się potok słów.- Czy potrafisz sobie
wyobrazić, jaką furię poczułem, gdy tamten mężczyzna chciał cię udusić? Wątpię.
Ufam ci. Dlatego mam pewność, że nie zawiedziesz planu.- przejechałem kciukiem
po jej policzku, wywołując u niej przyjemny dreszcz.- Dlaczego nie potrafię
uwierzyć w to, że ktoś mnie kocha?- poczułem ogromny ból.- Bo nie wiem, czym
jest miłość…- wyznałem ledwo słyszalnym głosem.
Jej usta zamknęły moje w pocałunku. Były takie
słodkie. Takie… moje…
Przygarnąłem ją do siebie mocno i pogłębiłem
pocałunek. Pragnęła mnie. Całe jej ciało lgnęło do mnie.
Jedną rękę zanurzyła w moich włosach, drugą
trzymała na karku i przyciągał mnie do siebie by za chwilę posiąść moje usta
językiem. Oddawałem pocałunek z tak wielką przyjemnością, że nie potrafiłem
zrozumieć, jak przeżyłem bez niej tyle czasu.
Nie wiem do czego mogłoby dojść na środku
korytarza, gdyby nie to, że nadleciała sowa i upuściła przy nas list.
Zaadresowany do Claudii.
Z zapomnienia obudziło mnie pochuchiwanie sowy,
która nie wiem, kiedy znalazła się nagle obok nas.
Oderwałam się od niego, który zdawał się nic
jeszcze nie usłyszeć.
Sięgnęłam po list, leżący u moich stóp. Czarna
koperta.
Przeszedł mnie dreszcz, ale tym razem nie raziła
prądem.
Była zaadresowana do mnie.
Westchnęłam i spojrzałam na Severusa.
Otworzyłam kopertę, zabezpieczoną jedynie paroma
klątwami, które szybko zerwałam.
O
kolejnym Zadaniu dowiesz się podczas dzisiejszego spotkania Kręgu. Przybądź na
nie razem z Severusem. Powinnaś mu o tym powiedzieć.
Lord
Voldemord
Podałam list Severusowi. Przeleciał go szybko
wzrokiem, po czym objął mnie i przytulił.
- Czego on może teraz od ciebie chcieć…?-
wyszeptał mi do ucha.
Pocałowałam go szybko i odsunęłam się, gdy
zauważyłam, że drzwi się otwierają. Zobaczyłam w nich Davida.
- Cóż, uważam, że pana tłumaczenie jest dość
przekonujące, niemniej jednak utrzymuję swoją pozycję w tej sprawie.- mówiłam
poważnie.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka, za którym
wyszła reszta szóstego roku. Wszyscy skierowali się na Historię Magii.
- Jest pani bardzo uparta, panno Ringroyal.-
uśmiechnął się, chociaż nikt oprócz mnie tego nie widział.- Szlaban zacznie się
dzisiaj o dziewiątej. Proszę się nie spóźnić. A, tak.- przypomniał sobie o
czymś lub może dopiero coś wymyślił.- Proszę za mną. Poprowadzi pani lekcje
trzeciego roku Ravenclaw i Gryffindoru.
Uśmiechnęłam się i podążyłam za nim do lochów.
Cieszyłam się. W końcu omijało mnie podwójne Mugoloznawstwo, na które miałam
nie chodzić od nowego semestru.
Szliśmy w ciszy.
Przed salą czekali na nas już uczniowie. Weszliśmy
pierwsi do środka, a później oni, szybko zajmując miejsca.
Severus poszedł do kantorka. Spojrzałam w
harmonogram. Coś niesamowicie śmierdziało w klasie… jakby? Szlamem?
- Otwórzcie na stronie 372., weźcie składniki
przygotowane na tackach i zacznijcie Eliksir Rozdymający.- powiedziałam,
jedynie siłą woli powstrzymując się od zatkania nosa.
Wypróbowałam kilka zaklęć, które mogłyby ewentualnie
zniwelować odór, ale żadne z nich nie zadziałało.
Zeszłam szybko z podwyższenia i wyszłam szybko z
Sali, zaczerpując powietrza.
Skierowałam się do kwater Severusa.
- Nie ma
gorszego zła od pięknych słów, które kłamią.- podałam hasło, które Severus
zmienił od pobytu w Hogsmeade. Podał mi je wczoraj na lekcji.
Weszłam do środka i z jego laboratorium wzięłam
Eliksir Euforii, który miał piękną woń kobiecych perfum i wróciłam do Sali.
Gdy weszłam, Severus stał na podeście, wyraźnie
zastanawiając się, gdzie ja sobie poszłam.
Stanęłam obok niego.
- Profesorze, co tu się działo?- zapytałam.
Spojrzał się sugestywnie na jednego z chłopaków.
- Robili wczoraj Eliksir Bombaku. A ten Nie- Dość-
Rozwinięty- By- Być- Na- Trzecim- Roku Gryfon rozsadził kociołek, obryzgując
wszystkich zielonym szlamem.- powiedział wściekle. Chłopak nie podniósł wzroku
ani razu.- Próbowałem wszystkich zaklęć, nic nie działa. Musimy poczekać, aż
wywietrzeje.
- Albo i nie…- uśmiechnęłam się.
Włączyłam palnik, ustawiłam statyw, a w nim umieściłam
flakonik z eliksirem. Ciecz momentalnie zaczęła parować. Rzuciłam zaklęcie
wiatru, które wspomagało dyfuzję.
Spojrzałam się zadowolona na Severusa, gdy
dochodził do nas jedynie cudowny zapach, w którym każdy czuł, co chciał – to, co
było jego ulubioną wonią.
Profesor wyglądał na zaskoczonego i równie
zadowolonego, że nie musi już wąchać tego okropnego zapachu szlamu.
- Co pan czuje, profesorze?- uniosłam sugestywnie
brew. Wiedział, o co pytam.
- Czerwone róże…- wyszeptał.- A pani?
- Cytrusy i miętę…- uśmiechnęłam się prowokująco i
wyszłam do kantorka.
Po chwili był tam również on. Rzucił szybko
zaklęcie wyciszające i zaczął mnie całować, od razu przechodząc do rzeczy.
Oplotłam go nogami, gdy uniósł mnie do góry i
posadził na stole. Był wszędzie.
Nie całe trzy minuty później kochaliśmy się na
kozetce, czując, że wczorajsza noc była zmarnowana i chcąc ją nadrobić.
Opadł na mnie, gdy oboje osiągnęliśmy spełnienie i
przytulił mnie mocno, czuło całując. Doskonale wiedział, że potrzebowałam
zwykłej bliskości.
- Severusie…- wyszeptałam.
- Hmm…?- spojrzał na mnie.
- Zmieniłam dziś rano hasło do mojego dormitorium.
Jak jeszcze byłam wściekła.- wytłumaczyłam. Spojrzał na mnie wyczekująco. Miał
obowiązek znać hasła do wszystkich dormitoriów i poziomów.- Nie rań osoby, której nie możesz zabić.-
wyszeptałam.
Hasło było tak samo znaczące, co i jego.
Uśmiechnął się smutno, ale chyba pomyślał o tym
samym, co i ja, bo pocałował mnie od razu.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie
zrobiliśmy?- uniósł brew do góry w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
- Wydaje mi się, profesorze, że kochaliśmy się w środku
lekcji, bez uprzedniego zablokowania drzwi do kantorka.- powiedziałam próbując
nie pęknąć ze śmiechu, analizując naszą żądzę do siebie nawzajem.
- Dobrze, że je wyciszyłem. Minerwa by cię
usłyszała, a ma teraz Transmutacje u siebie.- zaśmiał się.
Udałam obrażoną i podniosłam się.
Oboje zaczęliśmy się ubierać.
- Włożyć dzisiaj sukienkę?- zapytałam.
- Co?- z początku nie wiedział, o czym mówią.- A,
no tak…- jeszcze czuł przyjemność i nie myślał logicznie.
- W porządku.- wstałam gotowa i wyszłam z
kantorka.
Wszyscy pracowali, niczym się nie przejmując.
Uśmiechnęłam się do siebie w duchu na myśl o tym,
co właśnie się stało. I za nic w świecie tego nie żałując.
Cieszyłam się, że wreszcie doszłam do porozumienia
z Severusem, że wreszcie powiedział mi,
że mi ufa. A jeżeli nie wiedział, czym jest miłość, miałam zamiar mu to
wyjaśnić. Godzinę przed szlabanem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz